OSP Sudół przywitała nowe auto niczym gwiazdę
Wielką fetę wyszykowała na tę okazję ochotnicza straż z dzielnicy Raciborza. Do akcji jeździli dotąd wysłużonym jelczem, który psuł się i brakowało doń części. Przesiądą się teraz do wartej ponad milion złotych scanii. – W końcu mamy to, co ma być – cieszył się prezes jednostki Krzysztof Seidler.
To był wyjątkowy sobotni, wczesny wieczór dla Sudołu, gdzie syrena alarmowa przy remizie wyje czasem kilkakrotnie w ciągu dnia. Ze strażą związana jest w jakiś sposób niemal każda mieszkająca tu rodzina. Dlatego przyjazd nowego wozu bojowego – 1 lutego – był dla dzielnicy wydarzeniem, które zgromadziło liczną grupę miejscowych. Strażacy chcieli, by na dworze było już ciemnawo, aby można było użyć pochodni, flar i w końcu fajerwerków przy muzyce.
Wszystko jak trzeba
Miasto Racibórz, które do zakupu nowej scanii dołożyło 300 tys. zł reprezentował wiceprezydent Michał Fita. Jest kojarzony z ministrem Michałem Wosiem, a to on wystarał się o dotację z Funduszu Sprawiedliwości w kwocie 867 tys. zł. – Dzięki temu kolejna jednostka ma nowoczesny zasób sprzętowy – podkreślał zastępca prezydenta Dariusza Polowego (który później też pojawił się w remizie). Mówił też, że OSP musi mieć „wszystko takie, żeby działało jak trzeba”. – Sudolska straż ciężko zapracowała żeby ten wóz się tu pojawił, dziękuję za waszą służbę – zaznaczył Fita.
Miedonia następna
Wraz ze strażakami z Bielska przyjechał nową scanią do Sudołu Stanisław Mrugała, szef biura zarządzania kryzysowego. – Została nam już tylko jednostka z Miedoni, ze starszym samochodem. Oni nie należą do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, ale działają na ciężkim samochodzie i też mają dużo wyjazdów. W ciągu dwóch lat może uda się pozyskać dla nich nowszy sprzęt. Sudół jest liderem jeśli chodzi o liczbę wyjazdów, to najbardziej mobilna jednostka w powiecie – ocenił urzędnik. OSP z Sudołu odnotowała w 2019 roku aż 191 interwencji, czasem kilka podczas jednego zaalarmowania. To imponująca liczba, bo są w powiecie jednostki ochotnicze, których wyjazdy można policzyć na palcach jednej ręki.
Pół wieku różnicy
Ciężki GCBA ze zbiornikiem na 5 tys. litrów wody i 500 litrów środka pianotwórczego, jest wyposażony obficie w ratowniczy sprzęt podręczny, potrzebny w akcji. – Nasze wyposażenie w jelczu nie odbiegało od standardów, ale teraz mamy i nowoczesny sprzęt i takie samo auto czyli mamy wszystko to, co ma być w straży – stwierdził prezes OSP Krzysztof Seidler. Do nowego wozu wejdzie 6 ratowników. – Przedtem mieściło się 4, a warunki w kabinie były z lat 70. ubiegłego wieku. Różnice między starym jelczem a nową scanią szef strażaków ocenia na jakieś pół wieku jeśli chodzi o zastosowane rozwiązania. Sudolski jelcz trafi do Kornic, gdzie jednostka mieści się tuż obok fabryki Eko-Okien. Raciborskim strażakom służył 15 lat, od 2005 roku, gdy trafił do dzielnicy z komendy powiatowej.
Scania nie wyjedzie od razu do akcji. Kierowcy z OSP muszą się jeszcze zapoznać z obsługą wozu, techniką jazdy. – Myślę, że z 2 tygodnie potrzebujemy żeby z nim poćwiczyć – przyznał K. Seidler.
Pakowny i bezpieczny
Obecny podczas wydarzenia Roland Kotula strażak zawodowiec i ochotnik z Markowic cieszył się razem z druhami z Sudołu. – Wóz jest piękny, okazały. Najważniejsze, że daje duże możliwości w działaniach ratowniczych i gaśniczych. Poszerza je, bo sporo tu można zapakować. Zwiększy się komfort i bezpieczeństwo przewozu samych strażaków. Budowa tego wozu i jego układ jezdny sprawiają, że jest on szybki, ale równocześnie bardzo bezpieczny – charakteryzował pojazd R. Kotula. Doświadczony strażak przyznał, że w każdym nowym modelu wozu bojowego są nowe rozwiązania. – Producentów takich aut jest kilkunastu w kraju i oni też unowocześniają swoją ofertę dla konkurencyjności. Dla mieszkańców wyposażenie straży w nowy sprzęt oznacza większy poziom bezpieczeństwa. Świat bez zdarzeń ratowniczych to niestety utopia, a służba strażaków to gotowość do podejmowania działań. Niech scania stoi w garażu jak najdłużej, ale jak syrena zawyje to musi zawieźć zespół ratowników jak najszybciej i bezpiecznie na miejsce – oznajmił Kotula.
Guzik zamiast wajchy
Naczelnik OSP Sudół Piotr Witeczek opowiedział nam jak wyglądał dzień sprowadzenia auta do Raciborza. Wczesnym rankiem w sobotę strażacy wyjechali do Bielska gdzie odbył się odbiór i szkolenie 7 kierowców. – Punkt po punkcie sprawdzaliśmy zamówiony towar. Zobaczyliśmy co ten wóz potrafi. Było trochę biurokracji. W trasie powrotnej każdy kierowca siadał na zmianę za kierownicą, każdy próbował się z tym samochodem. Po tym jak prowadzili widać, że dadzą sobie radę – zapewnił Witeczek. Różnicę w prowadzeniu jelcza i scanii ocenia na dużą. – Mieliśmy tu jelcza 6/32 z 1992 roku. To już dawne lata i dawna technologia. Wystarczyło usiąść za kierownicą by poczuć przeskok technologiczny. Widać było czego dotąd nie mieliśmy. W jelczu trzeba było szukać biegów, a tu włącza się je na guzik. Technologia wyręcza człowieka od machania wajchami – zauważył naczelnik straży. Stary jelcz potrafił być zawodny. – Wiek samochodu powodował jego mankamenty. Nie zawsze odpalił, hamulce zawodziły. Mówiliśmy, że „co tura to reparatura”. Teraz możemy być pewni sprzętu do działania – podsumował Piotr Witeczek.
Mariusz Weidner