Rodzinna firma z wiernymi klientami
Na piątych urodzinach firmy Agro Oaza, działającej w branży zaopatrzenia i doradztwa w rolnictwie, bawiło się ponad pół tysiąca zaproszonych gości. – Do klienta, na jego pole, jedziemy o każdej porze, by służyć mu pomocą – mówi o filozofii działalności szef Bartosz Borecki.
Chociaż 24 stycznia w Raciborskim Centrum Kultury świętowano pięciolecie Agro Oazy to historia działalności rodziny Boreckich w branży rolnej liczy już 20 lat. – Zaczynaliśmy na przełomie wieków. Większość z naszych obecnych klientów jest już z nami te dwie dekady. Zaprosiliśmy na nasze urodziny ponad 500 osób – mówił nam B. Borecki.
Agro Oaza działa w powiecie raciborskim oraz powiatach ościennych, łącznie z gminami Opolszczyzny. Jaki jest ten rynek? – Bardzo dynamiczny, ale zrobiliśmy w ciągu lat naszej działalności ogromny postęp i wciąż idziemy do przodu, specjalizując się w handlu i doradztwie dla rolników. – To trzeba umiejętnie łączyć: sprzedaż i posprzedażową obsługę klienta. Rozwiązujemy problemy na bieżąco, jesteśmy aktywni dzień i noc. Bez problemu odbieramy telefony by pojechać na pole do klienta i mu na miejscu pomóc – opowiada o działalności Agro Oazy jej właściciel.
– Do czego zdążamy? Jestem szczęśliwy będąc tu gdzie jestem. Na pewno będziemy się wciąż rozwijać, ale trzeba mieć świadomość, że w życiu trzeba odróżnić pracę od obowiązków i wyznaczyć sobie priorytety. Nie zamierzam budować molocha, bo skupiam się na rodzinnym charakterze tej firmy. Działamy lokalnie, blisko klienta – podkreśla B. Borecki.
Podziwia syna za odwagę
Wspólnie z synem rozwojem firmy przez pięć lat zajmowała się jego mama Anna, wcześniej długie lata związana z „Chempestem”. – Syn złapał tego bakcyla i jestem tak szczęśliwa, że on to robi lepiej ode mnie. Jest bardzo odważny, lubi ryzyko. Ja bym się zawahała wiele razy w tym, w czym on jest zdecydowany działać – zauważa Anna Borecka. Oboje z mężem wywodzą się ze środowiska wiejskiego, mają wykształcenie rolnicze i całe zawodowe życie związali z branżą rolną. – W domu od zawsze mówiło się o zwalczaniu chwastów, chorobach roślin i robaczkach. Syn pisał pracę magisterską o działalności nowoczesnego gospodarstwa rolnego – uśmiecha się pani Anna. Podkreśla, że doskonale współpracuje się zarówno z tymi małymi rolnikami jak i największymi. – Ci ludzie są nam wdzięczni za doradztwo, za pomoc. Robimy szkolenia, pokazujemy i tłumaczymy. Za tę działkę odpowiada m.in. mój mąż. Najbardziej mi się podoba, że „wkleiliśmy się” w ten biznes całą rodziną – podkreśla A. Borecka. Firmie życzy utrzymania tej liczby klientów i tego zaufania, którym darzą ich klienci.
Nie jest rolnikiem kto nie czuje ziemi
O żonie jako pasjonatce branży rolnej mówi Tadeusz Borecki. – Zawsze miała duży zapał do tego i łaknęła wiedzy – charakteryzuje małżonkę. O firmie syna mówi, że jest jeszcze młoda i trzeba w nią inwestować. – My nie nastawiamy się na zysk osiągany na siłę. Skupiamy się na wytłumaczeniu klientowi co i dlaczego trzeba zrobić. Ktoś czasem wyjdzie od nas z niczym, jeśli się uprze, że nie chce słuchać tych rad. Żeby czymś handlować trzeba się na tym znać – podkreśla T. Borecki. Jest absolwentem studiów rolniczych, 20 lat przepracował w kietrzańskim kombinacie, a kolejne 27 w koncernie Bayer, w dziale rozwoju. – Nie zostanie rolnikiem ktoś kto nie czuje ziemi, kto nie klęka na kolana, żeby zobaczyć jak rośnie nasionko. Roślinę trzeba traktować jak samego siebie – mówi z uśmiechem pan Tadeusz. – Kiedy rolnik mówi, że stosuje dany środek, ale wciąż nie ma efektu, to znaczy, że źle go stosuje i wtedy potrzebuje doradztwa jak to trzeba zrobić. Znikąd nie ma nic. Trzeba zainwestować wpierw głową i mieć „twarde ręce” do roboty – podkreśla Tadeusz Borecki. Wskazuje na nowe wyzwanie dla rolnictwa, jakim jest postępująca susza. – To wymaga nowego spojrzenia, gdzie konieczne jest oparcie się na fachowej wiedzy. Z suszą nie sposób walczyć na zasadzie
„zrób jak chcesz”. Jak wodę zatrzymać, co zasiać, które odmiany roślin zatrzymają wodę – nad tym trzeba teraz myśleć – podsumowuje nasz rozmówca.
Mariusz Weidner