Co szpital zyskał na zmianie szefa chirurgii?
Dyrektorzy lecznicy – naczelny i jego zastępczyni medyczna tłumaczą, czego oczekują po zmianach dokonanych na oddziale chirurgii Szpitala Rejonowego w Raciborzu.
Spytaliśmy co da raciborskiemu szpitalowi wymiana szefa chirurgii, której dokonano w końcówce ubiegłego roku. Po wieloletniej pracy kierowanie oddziałem odebrano Stanisławowi Gamrotowi, zasłużonemu i cenionemu specjaliście. Powodów zwolnienia dyrektorzy nie podają. Zwolniony wydał oświadczenie, w którym ujawnił, że szefostwo utraciło doń zaufanie, zarzucając nieodpowiednią organizację pracy oddziału. W miejsce Gamrota szpital zatrudni Aleksandra Chlubka, który zacznie pracę od 1 lutego.
Chcą szkolić młodych lekarzy
Komisji konkursowej przewodniczyła Elżbieta Wielgos-Karpińska wicedyrektor raciborskiego szpitala ds. medycznych. Zapowiada ona, że wraz z nowym kierownictwem oddział zajmie się w szerszym zakresie onkologią, więcej będzie różnych zabiegów metodą laparoskopową. – Kierownik ma stworzyć takie procedury i zabiegi żeby realizować program specjalizacyjny lekarzy rezydentów. Jak nie będziemy mieli tych zabiegów to zabiorą nam szkolenie młodych lekarzy, a w chirurgii mamy obecnie 4 miejsca do szkolenia – wyjaśnia Elżbieta Wielgos-Karpińska. Każdy młody lekarz po uzyskaniu dyplomu i odbyciu stażu wybiera sobie specjalizację, w miejscu, gdzie będzie chciał uzyskać tytuł specjalisty z danej dziedziny lecznictwa. Każda z tych dziedzin ma swój program, specjalizacje są dwumodułowe. Wymagana jest przy tym odpowiednia liczba zabiegów z udziałem takiego lekarza. – Najlepiej by lekarz robił je u nas. Jak wymaganych zabiegów nie robimy w Raciborzu, to musimy rezydenta wysłać tam, gdzie są przeprowadzane. Dla nas korzystniej jest żeby szpital samodzielnie wykonał program edukacyjny – podkreśla Elżbieta Wielgos-Karpińska.
Zatrzymać pacjenta
Nie chodzi tylko o walory edukacyjne. Skomplikowane zabiegi są dobrze opłacane przez NFZ. Lecznicy zależy na tym, by korzystać z tych środków. Wszystko zależy jacy pacjenci trafiają na Gamowską, ale mogą nie wybrać Raciborza na miejsce leczenia, jeśli szpital nie oferuje określonych zabiegów. – Jak jesteśmy do nich przygotowani do procedur, to nie odeślemy pacjenta – wyjaśnia szef szpitala Ryszard Rudnik.
Jacy pacjenci trafią do szpitala w Raciborzu zależy także od lekarzy Podstawowej Opieki Zdrowotnej (w lokalnych przychodniach), którzy kierują do lecznicy. – Mamy w Raciborzu szybką ścieżkę onkologiczną i trochę pacjentów my „opracowujemy”, diagnozujemy i kwalifikujemy do stosownego leczenia. Wierzę,
że onkologia tu powinna iść do przodu po tych zmianach, tak jak poszła u nas ginekologia po zmianie ordynatora – prognozuje zastępczyni Rudnika. – Ostatecznie to pacjent wybiera lekarza, choć to my ustalamy plan leczenia. On wybiera np. Katowice czy Gliwice, a my chcielibyśmy te zabiegi wykonywać, skoro od początku pacjenta prowadzimy, diagnozujemy. Procedury z pakietu onkologicznego są wysokopłatne. NFZ nie stosuje tu limitów w wydatkach. Chodzi np. o zabiegi na nowotworze jelita grubego, piersi, żołądka – wylicza dyrektor szpitala.
Zarządzający Gamowską podkreślają, że pacjent musi mieć zaufanie do lekarza i trzeba je budować do całego zespołu lekarzy. – Żeby pacjenci chcieli się tu leczyć. Mamy w Raciborzu zespół chirurgów dobrze wykształconych. Np. Wojciech Morawiec ma umiejętności do chirurgii naczyniowej, małoinwazyjnej. On zakłada – jako „jeden jedyny” dostępy żylne do chemioterapii, do dializ. Robi tego dużo, więc robi dobrze – uważa E. Wielgos-Karpińska. Wspólnie z dyrektorem Rudnikiem wierzy, że „nowy człowiek na oddziale wniesie świeże spojrzenie”.
Siedmioletni czyli stary
Ile aktualnie czeka się w Raciborzu na zabieg chirurgiczny? Zastępczyni dyrektora mówi, że średnio zajmuje to około trzech miesięcy. Pacjenci zapisani w grudniu mają terminy lutowe. – Mówimy o zabiegach planowych. Na tle innych szpitali to krótko – ocenia wicedyrektorka.
Chirurgia dysponuje sprzętem, który w ocenie Wielgos-Karpińskiej jest już stary. – Laparoskopy są siedmioletnie, wszystkie sprawne, na bieżąco serwisowane – wyjaśnia.
Czy w oddział trzeba pilnie zainwestować pieniądze na nowy sprzęt? Na bazie tego, który jest aktualnie na bloku operacyjnym, „chirurgia może zrobić każdy zabieg, spełnia wszystkie standardy”. W planie jest zakup stołu ortopedycznego operacyjnego. Potrzeba nań 400 tys. zł. Wysoka cena wynika z tzw. uzupełnień stołu jak wyciągi, podpórki czy osprzęt. Szpital złożył wniosek o dotację do tzw. Funduszu Sprawiedliwości. – Staramy się też o środki w ministerstwie zdrowia. Czekamy już pół roku na stosowne decyzje. Będziemy musieli sami zakupić ten sprzęt, a później kupimy z dotacji wyposażenie na inną salę – podsumowuje Ryszard Rudnik.
Mariusz Weidner