Moja misja dzisiaj…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia
Mały chłopiec
Pewien mały chłopak siedział na chodniku. Miał w koszyku wiele owoców mango. Wielu przechodniów szybko mijało chłopca. W tym wielkim pośpiechu, prawie nikt go nie zauważał, nikt nie słyszał jego głosu, mało widziało jego rękę proszącą o pieniądze. Takich żebraków na ulicach miast Afryki Płd. jest wiele. Bardzo często są to dzieci. Jakoś tak naprawdę, to każdy odciąga się od zauważenia tych ludzi proszących o cokolwiek. Dawać jest znacznie trudniej jak otrzymywać…
Mały chłopak siedział prawie cały dzień. Mało uzbierał. Ludzie żyjący szybko, nie mają czasu, by cokolwiek zauważyć. W pewnym momencie, dwóch silnych mężczyzn biegło do autobusu, który za chwilę miał odjeżdżać. Jeden z nich, zahaczył o kosz z owocami chłopca i wszystkie rozpadły się na ulicy. Mężczyzna odwrócił się, zauważył mango na ulicy i przewrócony kosz, ale zbyt mało miał czasu, by pomóc. Autobus prawie odjeżdżał. Drugi też zauważył, odjeżdżający autobus, biegł z całych sił… W ostatniej jednak chwili zatrzymał się, ponieważ był pewny, że chłopak siedzący na chodniku z rozrzuconymi przez nich owocami, jest niewidomy… Małymi rękoma szukał jakby po omacku swoje mango pośród butów przechodzących ludzi. Mężczyzna wtedy zawrócił, pozbierał owoce i zapytał chłopca: „od kiedy nie widzisz?” , a chłopak na to: „nigdy nic nie widziałem, prócz ciemności…” Silny mężczyzna wyciągnął pieniądze, które akurat miał przy sobie i dał chłopakowi, tak by przeżył następny dzień. Dziecko wyczuło sumę w swoich dłoniach i zapytało krótko:
Jesteś JEZUSEM?
Kiedy jesteś DOBRY dla innych, najlepszy jesteś dla siebie. Tak mało dziś trzeba by naśladować JEZUSA by GO pokazać w tym naszym tak bardzo zabieganym świecie. Czasem wystarczy mieć czas dla innych i zauważyć tych najmniejszych, tych z którymi świat się dziś nie liczy, podarować dobroć w różnych postaciach… Tak niewiele potrzeba, by świat uwierzył, że JEZUS ŻYJE w tej naszej szybkiej i zmaterializowanej codzienności nie tylko w Afryce…ale i w Raciborzu , w Studziennej, w Markowicach… Wszędzie , gdzie żyjemy jesteśmy w szczególny sposób zaproszeni, by całym swym życiem głosić JEZUSA, który żyje i jest obecny przez 24 godziny na dobę, czyli zawsze. Nie tylko w naszych pięknych kościołach, ale również w naszej pracy, szkole, uniwersytecie, w klasztorach i na naszych polach, gdzie ciężko pracujemy.
Papież Franiczek ogłosił bardzo uroczyście – październik nadzwyczajnym miesiącem misyjnym. Jego mottem są słowa: „Ochrzczeni i posłani: Kościół Chrystusa z misją w świecie”. Dla nas wszystkich jest to szczególny czas modlitwy, osobistego spotkania z Jezusem, dawania świadectwa o miłości Boga do człowieka i Jego miłosiernego serca. Życzyłabym sobie i wszystkim tym, którzy pragną żyć miłością, by kiedyś ktoś zawołał za nami:
„Jesteś Jezusem?”
Widząc nasze dobre i bezinteresowne serca, słysząc nasze małe słowa o Jezusie, który żyje pomiędzy nami i w nas. Niech ten misyjny miesiąc będzie dla nas wielkim błogosławieństwem, które umocni nas w naszej szarej, często trudnej codzienności. Warto zastanowić się, jaka jest MOJA MISJA DZISIAJ… bo Bóg dla każdego z nas ma konkretne zadanie.
Myśl Papieża Franciszka
Papież Franciszek bardzo wyraźnie poucza nas w swoich homiliach ważności naszego „bycia Jezusem – dzisiaj w XXI wieku, o naszej misji dzisiaj”.
W tym momencie kryzysu nie możemy się troszczyć jedynie o siebie i zamknąć się w samotności, zniechęceniu, poczuciu bezsilności wobec problemów. Błagam, nie zamykajcie się! To jest zagrożenie: my zamkniemy się w parafiach, pośród przyjaciół z naszej wspólnoty, z tymi, którzy myślą podobnie jak my… wiecie, co to oznacza? Kiedy kościół się zamyka, staje się chory. Pomyślcie o pomieszczeniu zamkniętym przez jeden rok: kiedy tam wchodzisz, czuć wilgocią. Tak samo, kiedy Kościół się zamyka w sobie, staje się chory. Kościół powinien wychodzić z siebie. By iść gdzie? Na peryferie życiowe, jakiekolwiek by były – ale Kościół ma do nich iść! Jezus mówi do nas: Idźcie na cały świat! Idźcie! Głoście Ewangelię” (Mk 16, 15) I co się dzieje, jak ktoś wychodzi od siebie, na zewnątrz? Może się zdarzyć… wypadek. Ale mówię wam, wolę tysiąc razy więcej Kościół, który uległ wypadkowi, niż Kościół chory, który jest zamknięty! Wychodźcie więc, wychodźcie! Pomyślcie o tym, o czym mowa jest w Apokalipsie. To piękne słowo: że Jezus stoi u drzwi i kołacze, prosi, by wejść do naszego serca. (Ap 3, 20). To jest sens apokalipsy. Ale postawcie sobie pytanie: ile to razy Jezus jest wewnątrz, w naszym sercu i puka w drzwi, byśmy Mu je otworzyli, by mógł wyjść na zewnątrz, a my Mu nie pozwalamy, bo mamy swoje przekonanie, pewność, bo jesteśmy zamknięci w naszych skostniałych strukturach, które czynią nas raczej niewolnikami, a nie wolnymi synami Boga….? W tym <wyjściu> ważne jest, by iść na spotkanie. Dla mnie to jest bardzo ważne słowo: iść na spotkanie innych. Dlaczego? Bo wiara jest spotkaniem z Jezusem i my powinniśmy czynić podobnie: iść na spotkanie z innymi”
Idźmy więc razem i mówmy każdemu człowiekowi… „Jezus żyje” bo to jest naszą misją, nie tylko w październiku…