Rolnicy powinni iść na wybory…
…bo kto nie pójdzie, nie może potem oceniać rządów w naszym kraju – uważa przewodniczący Związku Śląskich Rolników Bernard Dembczak.
– Na swoich spotkaniach zachęcał Pan do aktywności wyborczej, do głosowania na osoby, które reprezentować będą w Sejmie rolników.
– Mamy słabe przedstawicielstwo w parlamencie, a to parlament jest ustawodawcą i na jego forum poruszane są wszystkie sprawy, które nas dotyczą. Tam podejmowane są najważniejsze dla nas decyzje ujęte w rozporządzeniach i ustawach. Poza tym przepisy unijne często właśnie w Polsce są intepretowane, poprawiane i dostosowywane do naszych potrzeb.
– Rolnicy skarżą się na złą koniunkturę, m.in.: suszę, niskie ceny płodów, drogie środki produkcji…
– Widzimy znaczny spadek plonów. A pomimo tego, ceny za zboże i rzepak są niższe niż w zeszłym roku. Natomiast rosną nakłady na produkcję rolną, drożeją nawozy. Wszystko postawione jest na głowie.
– Czy silna reprezentacja rolników w Sejmie mogłaby to zmienić?
– Często o rolnictwie decydują ludzie zupełnie nie znający się na nim. Rolnicy nie garną się do władzy i to raczej się nie zmieni. Dlatego powinniśmy iść na wybory i wybierać ludzi, którzy interesują się rolnictwem, znają specyfikę wsi. Ludzi, którzy cokolwiek w tym kierunku już zdziałali, jako posłowie lub angażując się w innych strukturach na rzecz rolnictwa. Jako rolnicy nierzadko „potykamy się” o wykluczające się przepisy. Przykładem może być prowadzona walka z ASF (afrykański pomór świń – przyp. red.). Jeden zapis mówi o szczelnych obiektach inwentarskich, z siatkami w oknach ograniczającymi dostęp ptaków itd. Z drugiej strony pomoc na walkę z ASF polega na stawianiu ogrodzeń wokół budynków, gdzie trzoda utrzymywana jest na wybiegu. Przecież jedno zaprzecza drugiemu.
– Czyli brakuje rolnikom silnej reprezentacji w Sejmie?
– Mamy po swojej stronie Zielonych. Tak jak oni jestem za zdrową żywnością, ekologią i dobrostanem zwierząt. Jednak ich pomysły czasem oderwane są od rzeczywistości. Zaprosiłbym chętnie grupę ekologów, którzy mówią o humanitaryzmie, żeby np. pomogli załadować samochód świniami, kiedy trzeba niejednokrotnie użyć siły, poganiaczy i poskramiaczy. Potwierdza to, że o naszych sprawach decydują niekompetentne osoby, a to główna przyczyna absurdów, w rezultacie zaś niezadowolenia rolników.
– Czego oczekują rolnicy od „swoich” parlamentarzystów?
– W momencie wchodzenia do Unii Europejskiej obiecywano nam stabilność, a nie mamy nawet cenowej stabilności. Marzyłyby nam się ceny minimalne, które gwarantowałyby nam minimalną opłacalność. Wiem, że nie jest to łatwe, przy jednym rynku unijnym.
Rolnictwo przedstawiane jest też zwykle w krzywym zwierciadle. W mediach mówi się o finansowej pomocy dla rolników, a przeciętni Kowalscy, których jest ponad 90 proc. w Polsce, od razu wyobrażają sobie, że pieniądze płyną do rolnika szerokim strumieniem. Tak nie jest, faktycznie środki unijne i wsparcie krajowe jest wyłącznie dla wąskiej grupy rolników. Żeby dostać pomoc finansową trzeba spełniać mnóstwo warunków, tak, jak chociażby w przypadku pomocy suszowej. Sam mam ten problem, bo w mojej gminie nie powołano komisji do szacowania szkód. A niektórzy z nas odnotowali ok. 70 proc. spadek dochodów w swoich gospodarstwach, co jest już ekonomicznym samobójstwem.
– Rolnicy mogą jednak korzystać z dopłat m.in. bezpośrednich…
– Dopłaty bezpośrednie są po to, aby utrzymać tanią żywność. Gdyby nie było takiego wsparcia, niejednokrotnie koszty produkcji rolniczej przewyższyłyby uzyskany z niej dochód. Rolnik otrzymuje je nie po to, aby mu się lepiej żyło, ale po to, by żywność była tańsza.
– „Własne” przedstawicielstwo w parlamencie ważne jest więc nie tylko dla rolnika, ale i konsumenta?
– Susza coraz mocniej dotyka nasz kraj. Dziś wiemy, że nasze działania na przestrzeni ostatnich lat nie zawsze były prawidłowe, za co obwinia się również nas. Kilkadziesiąt lat wstecz, w co drugiej wiosce było jeziorko, stawek, rowy, więcej zieleni na polach, remizy, zalesienia. Sami degradujemy klimat, mamy większe połacie pól, cięższy sprzęt itd. Latem w okresie prac polowych głośno jest o suszy, potem zapomina się o problemie do następnego roku. A tak być nie powinno, potrzebny jest rozsądek i konsekwencja w działaniu. I tego oczekujemy od „naszych” posłów i senatorów.
– Czy Związek Śląskich Rolników w jakiś sposób mobilizuje rolników do udziału w wyborach?
– Wielu naszych rolników idzie do urn. My nie podpowiadamy, na kogo lub na jakie ugrupowanie powinni głosować. Sami muszą ocenić, czy człowiek, na którego zagłosują zna rolnika tylko przed wyborami, czy już wcześniej działał na rzecz polskiej wsi. Czy jego poglądy zgodne są z poglądami rolniczej społeczności. Tylko wtedy – mam nadzieję – będzie lepiej.
E. Osiecka