Zamkowe muzeum
Nowe życie pisane jest raciborskiej mumii. Wiele wskazuje na to, że trafi na Ostróg. To jeden z elementów bogatego scenariusza na wykorzystanie wspólnego potencjału raciborskiego Zamku oraz Muzeum.
Zamiast dokładać ze skromnego, powiatowego budżetu do działalności Zamku Piastowskiego, można na nim zarabiać i to w milionach złotych. Plan potrzebnych zmian, aby taki efekt osiągnąć, poznała właśnie część radnych powiatowych.
Z obszerną prezentacją – wizją przyszłości Zamku Piastowskiego zapoznali się oni we wtorek 23 lipca na wakacyjnym posiedzeniu Komisji Edukacji, Kultury, Sportu i Promocji Rady Powiatu Raciborskiego.
Serce musi bić
– Nie mamy pomysłu na zamek i nie mamy pieniędzy na jego rozwój – twierdzi Dawid Wacławczyk radny i przedsiębiorca turystyczny. Aktualnie – jego zdaniem – w Raciborzu placówki kultury, w tym zamek, dublują się i konkurują ze sobą. – Tymczasem wiemy, że mamy w mieście turystyczny potencjał, a czujemy niedosyt z jego niewykorzystania – twierdzi.
Wacławczyk poprowadził część obrad komisji edukacji. Poprzedził wystąpienie Grzegorza Wawocznego – reprezentującego przed radnymi zakład rekreacji i turystyki PWSZ Racibórz, w której prowadzi zajęcia ze studentami (pracownikiem zakładu jest również Wacławczyk). W tym roku kierunek ukończyli pierwsi absolwenci.
Zanim przemówił gość, starosta raciborski Grzegorz Swoboda wyjaśnił, że Zamek Piastowski jest dla niego sercem powiatu. – Fajnie, że odbyły się na nim Dni Raciborza, potrzeba jeszcze zaangażowania innych gmin w jego funkcjonowanie – mówił radnym. Podkreślił, że Zamek potrzebuje nowego otwarcia, aby zaczął przynosić dochody, zamiast wyłącznie generować wydatki.
Bez tajemnic, bez pieniędzy
G. Wawoczny przyznał, że starał się zainteresować swoją wizją przyszłości Zamku Piastowskiego poprzednich włodarzy (Lenka i Winiarskiego), ale odzewu zabrakło. Z Dariuszem Polowym i Grzegorzem Swobodą podjął ten temat ponownie i tym razem trafił na podatny grunt. Podkreślił przy tym, że koncepcję rozwoju Zamku Piastowskiego, przez jego współpracę z raciborskim muzeum pokazał już koalicji rządzącej Raciborzem (RSS NaM– Niezależni Fity). – Nie ma tu żadnej tajemnicy. Teraz, pokazując koncepcję państwu radnym stawiamy pierwszy formalny krok w tej sprawie – stwierdził. Dodał, że „nikt nie wziął pieniędzy” za stworzenie koncepcji, która ma charakter pro publico bono.
Autor – przez trzy lata pełnił na Zamku Piastowskim funcję konsultanta, (za kadencji starosty Adama Hajduka). Otrzymał wówczas zadanie ożywienia zabytkowych murów. Wymyślił kilka imprez (np. Noc z Duchami) i sprowadził wystawy (Las Sherwood z Nadleśnictwa Rudy).
Spotkanie z radnymi Wawoczny zaczął od wskazania, jak popularne są aktualnie mikropodróże, tzw. turystyka impulsywna. Np. w ciepły majowy weekend mieszkańcy aglomeracji śląskiej zastanawiają się gdzie spędzić wolny czas, a od Raciborza dzieli ich ledwie godzina jazdy.
Po 30 latach nie widać różnicy
Jakie atuty Zamku dostrzega G. Wawoczny? Są nimi: zabytkowa kaplica, sąsiedztwo browaru, położenie nad Odrą i liczne imprezy organizowane w obiekcie. Zamkowi nie brakuje wad. Oto one: model zarządzania jednostką, brak zbiorów wystawienniczych, niewykorzystane powierzchnie, nieracjonalne wykorzystanie zatrudnionej kadry.
Muzeum też ma swoje atuty. To np: bogate zbiory i położenie w śródmieściu. Jednak nie brakuje mu wad. Muzeum jest wciąż analogowe. Obecnie, w takich obiektach stawia się na interaktywność. W ocenie autora prezentacji przez 30 lat nic się w nim nie zmieniło (poparł tę tezę radny Paweł Płonka, mówiąc, że pamięta Muzeum z czasów nauki w szkole podstawowej i nie widzi w nim różnic jako dorosły).
Wenus z pudełka po butach
Wiadomo, że Muzeum brakuje pomieszczeń, a budynek administracyjny jest w złym stanie technicznym. Eksponatów Muzeum posiada tak wiele, że można byłoby nimi wypełnić Muzuem Śląskie w Katowicach. Tyle, że tych eksponatów nie pokazuje się na wystawach.
Grzegorz Wawoczny mówił o potencjale wystawienniczym. Wie, że wiele eksponatów muzealnych jest schowanych, np. w pudełkach po butach. Znaleziska archeologów pracujących przy budowie Zbiornika Racibórz, jak np. Wenus z Sudołu, pokazywana swego czasu prezydentowi Komorowskiemu, także tkwią w magazynie.
Zamek na Industriadzie
– Początek zamek miał fajny, ale szał minął – skwitował autor koncepcji. Co zatem trzeba zrobić by znów żył? Pracownik PWSZ proponuje przenieść z muzeum na zamek słynną mumię z „Krainy Ozyrysa” i stworzyć ekspozycję grobowca staroegipskiego. Ponadto można uruchomić wystawę poświęconą Górnej Odrze, a także wykorzystać istniejącą w Raciborzu (ul. Rzeźnicza) ekspozycję browarnianą, co pozwoliłoby Zamkowi włączyć się w popularną Industriadę. W słodowni, aktualnie nieczynnej, czekającej na remont, miałoby powstać Muzeum Piastów Górnej Odry. – Możemy mieć unikalne w skali kraju wystawy. Takie, jakich między Krakowem, a Wiedniem nie ma – podkreślił G. Wawoczny.
W dalszej fazie rozwoju projektu miałyby dołączyć gminy powiatu, np. Krzyżanowice (z zapowiadanym Muzeum Odry w Chałupkach) czy Rudnik (z bogatą, choć zaniedbaną ofertą zabytkową i potencjałem turystyki rowerowej, ostatnio nawet konnej).
Autor zastrzegł, że nie chodzi tu o dosłowne połączenie placówek czy przejęcie przez Miasto. Najważniejsze to wypracować odpowiednią umowę. – Nie chodzi o to, aby coś burzyć, tylko lepiej przeskalować, bez likwidacji. Nikogo nie trzeba zwalniać, nic nie trzeba zamykać – zapewniał.
Metoda małych kroków
Na początek potrzebne jest porozumienie na poziomie włodarzy samorządów. Gdy powstanie dokument, pracę rozpocznie zespół roboczy, aby dopracować temat w szczegółach. Wówczas wypowiedzą się rady – miasta i powiatu i projekt będzie mógł wejść w fazę realizacji.
Wstępne prognozy zainteresowania turystów raciborskim produktem turystycznym, stworzonym w oparciu o potencjały zamku i muzeum, wskazują, że można oczekiwać wizyt od 50 do 100 tys. turystów w ciągu roku. Przy zachowaniu obecnych cen biletów może to oznaczać wpływy rzędu 400 tys. zł netto do budżetu powiatu. Tymczasem dziś samorząd wykłada na funkcjonowanie zamku 1 mln zł. Podwyżka cen biletów i wprowadzenie oferty rodzinnej na poziomie 100 zł na wszystkie zamkowo-muzealne atrakcje dałoby budżetowi samorządu wielomilionowe wpływy. Przy obencej bryndzy finansowej powiatu z rosnącymi kosztami funkcjowania szpitala, to perspektywa, którą trudno lekceważyć.
Zielone światło
Po wysłuchaniu gościa starosta Swoboda stwierdził, że przedstawiona wizja „to wielka szansa”. – Projekt jest świetny – ocenił wiceprezydent Michał Fita. Zaznaczył jednak, że chce by wypowiedziała się o nim jeszcze dyrektor muzeum. Wtórował mu Piotr Olender: trzeba pogadać z muzeum, nie można mu dyktować działań, bo to grząski grunt.
Radnego PiS Szymona Bolika zainteresowało kto będzie koordynował wdrożenie projektu? Odpowiedział Dawid Wacławczyk. – Na czele zespołu roboczego widzę Grzegorza Wawocznego, wszystko jest w jego głowie – argumentował.
Posłanka Katarzyna Dutkiewicz wspomniała o możliwości poszerzenia oferty zamku o „muzeum czekolady”, o czym starostwo już rozmawia z firmą Mieszko.
Przewodniczący komisji Adrian Plura stwierdził, że komisja musi zdecydować czy dać projektowi „zielone światło”. To działania obliczone na dwa najbliższe lata, długo mogą potrwać formalności ze zgodami na ruchy w muzeum, bo w tym przypadku potrzebne są zgody ministerialne. Członkowie komisji powiatowej byli zgodni i udzielili jednogłośnie pozytywnej opinii. Przypomnijmy, że temat znają już niektórzy radni miejscy tworzący koalicję rządzącą. Reszta rajców z ratusza ma poznać plany mariażu zamku i muzeum na jednym z najbliższych posiedzeń komisji oświaty, kierowanej przez Zuzannę Tomaszewską.
Mariusz Weidner
G. Wawoczny wyliczył, że Zamek dziennie zarabia 111 zł, a Muzeum 350 zł. Porównał te dochody z ceną jednego biletu rodzinnego do Złotego Stoku (kopalnia złota), kosztującym więcej niż całodzienne dochody raciborskiego Zamku.