Bajka o upragnionym Królu i pladze incydentów
Złośliwy komentarz tygodnia.
Za siedmioma biedronkami i jedną rzeką było sobie Królestwo Osiru. Od dawna trapiły je problemy z higieną, przez co okoliczny lud lękał się mikrobów już prawie tak bardzo, jak złego smoga, który gnębił go zimową porą. Nowy nadzorca królestwa, cesarz Dariusz I, uznał że Osirowi przede wszystkim potrzeba nowego Króla. Zdecydował też, że Królestwo Osiru nie będzie już monarchią dziedziczną i odtąd jego władca będzie wybierany w drodze wolnej elekcji.
Wybrano przeto nowego Króla, ale spragnieni uciech wodnych mieszkańcy na darmo czekali na jego przybycie. Rozniosła się wieść, że Króla nie chce wypuścić ze swych objęć dotychczasowa oblubienica – potężna Rafakia. I tak w pogrążonym w bezkrólewiu i chaosie Osirze zaczęły szerzyć się tak zwane incydenty.
Najsampierw wicecesarz Michał I wdał się w konflikt ze skrybami z „Nowin Raciborskich”, nie dając im dostępu do orędzia, jakim nowy Król przeciągnął na swoją stronę radę elekcyjną (zwaną też z nowoczesna komisją konkursową), a co wścibskich pismaków siła interesowało. „Pacta conventa” zawarte pomiędzy królem elektem, a tymi którzy go wybrali, wyłożono na stół dopiero wtedy, gdy pismaki zagroziły procesem przed Trybunałem Głównym Koronnym. Atoli nadal tajna jest odpowiedź na pytanie, po co była ta hecyja i różne niestworzone pogłoski, które owa odmowa wzmagała, skoro w dokumencie żadnych brewerii nie było i strachy, że Król jest nagi okazały się chybione.
Wnet cześć Królestwa Osiru była po raz wtóry wystawioną na szwank, gdyż tego roku na ziemi raciborskiej zupełnie niespodziewanie i nagle nadeszły wakacje, a królestwo okazało się nie mieć wystarczającej obsady strażników (zwanych też ratownikami) basenu na Ostrogu. Wzbudziło to słuszne pomruki niezadowolenia okolicznego ludu, a ponoć i interwencję samego cesarza Dariusza i wicecesarza Michała. Dopiero przy ich pomocy regent Osiru, skądinąd też Dariusz, poradził zażegnać katastrofie, podsycanej przez wrogów sensacyjnymi pogłoskami, że do obsady basenu mają być ściągnięci ratownicy górscy z Nepalu.
Jakby tych plag było mało, wkrótce ów dopiero co otwarty basen został pohańbiony przez barbarzyńcę o nieustalonym pochodzeniu, który uśpiwszy czujność strażników wypróżnił się do świeżo pochlorowanej wody, co regent Królestwa Osiru Dariusz uspokajająco nazwał „incydentem kałowym”. Wbrew oczywistym asocjacjom, należy oddalić podejrzenie, że określenie to pochodzi ze skarbnicy języka ojczystego raciborskiej straży miejskiej. Jak podaje Kronika Googla Anonima, incydenty kałowe szerzyły się już wcześniej w świecie. W tym miejscu należy wesprzeć na duchu lud raciborski, przez lata upokarzany na wskroś niesprawiedliwymi porównaniami z sąsiednim Królestwem Rybnika, nadmieniając, że w roku pańskim 2017, w samym tylko miesiącu sierpniu, na tamtejszym basenie Ruda, skuteczną defekację do wody odnotowano aż 5 razy. Jak wieść gminna niesie, Rybnik do tej pory nie podniósł się po owym kataklizmie i w tym roku na ratunek wezwał do nadzorowania swych rozległych włości byłego Króla Raciborza Mirosława I i wicekrólową Irenę I, co uznać należy za ostateczną wiktorię Raciborza nad wieloletnim ciemiężycielem.
Pozostaje mieć nadzieję, że limit plag Królestwo Osiru już wyczerpało, a upragniony Król wkrótce zasiądzie na królewskim stolcu, przywróci spokój, higienę i życzliwy uśmiech pań na bramkach do aquaparku. A niecierpliwym na razie polecamy „Powrót Króla” na Netflixie.
bozydar.nosacz@outlook.com