Drengowie potrzebują 600 tys. zł na rozwój grodu pod Oborą
Marek Mansz przyszedł do radnych Raciborza, by opowiedzieć o planach stowarzyszenia Drengowie znad Górnej Odry. Aktualnie jest znane dzięki Festiwalowi Średniowiecznemu – corocznej imprezie w czerwcu, ale docelowo miałoby zająć się Grodem pod Oborą, by działał przez kilka miesięcy w roku – od maja do września.
Dla Mansza – pasjonata realiów średniowiecznych – lokalizacja w Oborze jest nieprzypadkowa, bo tam miały znajdować się groby słowiańskie – kurhany. Aktualnie pod lasem stoi jedynie brama Grodu, bo na większy rozmach inwestycyjny nie znaleziono dotąd pieniędzy w samorządowych budżetach. Zdaniem goszczącego na forum komisji oświaty i kultury, Racibórz mógłby się dzięki historycznemu Grodowi kojarzyć w Polsce w kontekście turystyki, tak jak np. Zamek Czocha. Grodu średniowiecznego nie ma w odległości 150 km od Raciborza. Najbliższe takie obiekty znajdują się w Byczynie i Podzamczu.
Pierwsza chata
W prezentacji dla radnych miejskich M. Mansz podkreślał rolę infrastruktury towarzyszącej planowanej inwestycji. – Mamy w Oborze duży parking, pobliski basen i kemping. Umożliwia to organizację parodniowych wycieczek w tę lokalizację, z główną atrakcją w postaci wydarzeń w Grodzie – uważa członek Drengów. Jego stowarzyszenie co roku zgłasza pomysły do Budżetu Obywatelskiego i stopniowo realizuje pomniejsze cele. W najbliższych planach, do realizacji jest chata służąca warsztatom oraz toaleta, obie nawiązujące wyglądem do stylizacji grodu. Aktualnie z „obywatelskich” pieniędzy ma być także wykonane ogrodzenie istniejącej konstrukcji. Gdy będzie ukończone (z chatą w środku), obiekt zostanie zamknięty. – Żeby kogoś nie kusiło jak pali się zadaszenie wykonane z trzciny – wyjaśnił Marek Mansz.
Idź na całość
Gość komisji odkrył karty w kwestii potrzeb finansowych związanych z planami Drengów. Tańszy wariant nakładów opiewa na kwotę 150 tys. zł rocznie. Droższa opcja, ale będąca jednorazowym wydatkiem, o którym Mansz stwierdził, że to „pójście na całość”, wynosi 600 tys. zł. – Wówczas będziemy mogli prędzej wystartować i pokazać wszystkie nasze pomysły w pełnej krasie – oznajmił.
Gigantyczne wyzwanie
Gdy Mansz skończył swoją prezentację, został zasypany pytaniami ze strony członków komisji. Zuzanna Tomaszewska dopytywała członka stowarzyszenia o frekwencję ostatniego festiwalu Drengów. Usłyszała, że odwiedziło go 3 tys. osób, a 300 kolejnych osób wchodziło w skład grup rekonstrukcyjnych, zaproszonych na festiwal. Dr Ludmiła Nowacka podkreślała, że obiekt musi być objęty miejskim monitoringiem. Wandali nie brak, a zbudowany z drewna gród może stać się obiektem ich pokus. – 600 tys. zł to niemało, a dla budżetu miejskiego to gigantyczne wyzwanie – oceniła. Radna z Łączy nas Racibórz jest jednak za stawianiem na promocję dziejów Raciborza. Michałowi Kulidze z Razem dla Raciborza podobało się, że Drengowie zabiegają o to, by miasto było kojarzone za granicą. Dopytywał czy lwią część oczekiwanych 600 tys. zł pochłoną wydatki inwestycyjne. Uzyskał potwierdzenie, ale część tych kosztów stanowią również koszty osobowe – Drengowie nie będą pracować za darmo.
W głębi lasu
Wynikła dyskusja w jaki sposób Drengowie chcą rozbudowywać gród. Mansz odparł, że zamierzają go utworzyć w kierunku do pobliskiego basenu, do jego ogrodzenia. M. Kuliga zasugerował by gród przenieść w głąb lasu Obora, gdzie na polanie jest więcej miejsca. Dreng przyznał, że byłaby to bardziej klimatyczna lokalizacja niż ta pod lasem. – Aktualnie dysponujemy czymś mało atrakcyjnym dla turystów, dlatego dążymy do powstania tam czegoś lepszego – podkreślił Mansz. Wyjaśnił (na prośbę Justyny Henek-Wypior), że chciałby doprowadzić do powstania osady średniowiecznej. Gród miałby funkcjonować głównie w ciepłych miesiącach roku, ale byłby też wykorzystywany np. na zimowisko średniowieczne.
(ma.w)