Praca adwokata to misja. Prawnicy pożegnali mecenasa Kuszkę
Zmarł znany raciborski adwokat Andrzej Kuszka. W sobotę 13 kwietnia żegnało go na cmentarzu Jeruzalem liczne środowisko prawnicze. Przyszli także klienci i znajomi zmarłego.
A. Kuszka zmarł 5 kwietnia. Miał 77 lat. Przed rokiem pożegnał swą małżonkę, a wcześniej odszedł jego jedyny wnuk.
Na zakończenie sobotniego nabożeństwa w kaplicy cmentarnej głos zabrali jego przyjaciele z palestry oraz pani prezes Sądu Rejonowego w Raciborzu. Wspominali zmarłego i składali mu podziękowania. Pierwszy przemawiał adwokat Stefan Zientek. Dziękował za ponad 40-letnią przyjaźń z śp. Kuszką, za to, że może pożegnać mecenasa zwracając się doń po imieniu. Podkreślał, że szanowali go nie tylko koledzy – prawnicy i jego liczni klienci, ale także „zwykli ludzie”. – Będę słuchał się twoich wytycznych Andrzeju. Mówię krótko i esencjonalnie, bo długo, nie znaczy, że skutecznie – zaznaczył. S. Zientek zabrał głos także w imieniu władz korporacyjnych Izby Adwokackiej w Katowicach (w pogrzebie uczestniczył jej poczet sztandarowy) i dziękował zmarłemu za aktywność w działaniach tejże.
Ślązak szanujący ludzi
Później przed ołtarz wszedł Franciszek Waniek, znany prawnik i polityk ze Studziennej. – Śmierć człowieka zmienia jedynie jego byt, zaś on sam żyje nadal. Będzie żył tak długo, jak będziemy o nim pamiętać – zaczął swą przemowę. Zdaniem Wańka „mecenas Kuszka umierając czuł się głęboko spełniony, życiowo i zawodowo”. Były przewodniczący rady powiatu raciborskiego scharakteryzował zmarłego jako typowego Ślązaka, urodzonego w Rybniku. – Tam otrzymał rzetelne wychowanie, w tym umiłowanie i szacunek do ludzi, do ich ciężkiej pracy – opowiadał adwokat. Podkreślił, że Kuszka stronił od lokalnej polityki, ale lubił czytać o tej krajowej, zwłaszcza w Newsweeku i Polityce, które co tydzień kupował.
Poznal się na przełomie lat 60/70. ubiegłego wieku. Waniek dopiero kończył studia, a Kuszka był już aplikantem adwokackim u mecenasa Antoniego Gruszki. Wkrótce został adwokatem w Zespole Adwokackim nr 2 w Raciborzu, mieszczącym się nieopodal sądu przy ul. Wojska Polskiego. W tych pomieszczeniach pracował do końca swej adwokackiej kariery. Latem 1978 roku F. Waniek trafił pod patronat A. Kuszki, jako kierownika Zespołu. – Byłem jego pierwszym aplikantem. Chłonąłem jego metodykę wykonywania zawodu. Utwierdziłem się, że praca adwokata to sztuka, a nie rzemiosło. – Tego nie da się nauczyć, adwokatem trzeba się urodzić – stwierdził mecenas Waniek. Wspominał jak A. Kuszka podkreślał, że zawód adwokata to misja, a kto tego nie zrozumie, nie będzie potrafił wykonywać tej pracy z satysfakcją dla siebie i swoich klientów, którzy powierzają prawnikowi swoje najgłębsze tajemnice.
Nie znał chciwości
Od stycznia 1979 r. do grudnia 1989 r. Kuszka i Waniek pracowali razem, później ich drogi zawodowe się rozeszły. – Natomiast koleżeństwo, dojrzała męska przyjaźń ostała się do ostatniego dnia życia Andrzeja – oznajmił F. Waniek. Mówił o Kuszce, że ten był skromny, pracowity i zawsze gotowy do pomocy oczekującym. – Oceniając ludzi zawsze cytował Sokratesa: cóż komu z tego, że zjadł wszystkie rozumy, skoro nie ma własnego?
Waniek zaznaczył, że zmarły mecenas słynął z pracy pro bono, oferując swe usługi ludziom, którzy nie mieli pieniędzy, by opłacić jego usługi. – Rezygnował z honorarium, bo wyznawał zasadę, że za dobro wyświadczone drugiemu człowiekowi, życie odpłaca tym samym. Nie znał chciwości, nie wiedział co to pazerność. Swą wiedzą zawodową i życiową chętnie się dzielił – kreślił obraz Andrzeja Kuszki jego przyjaciel.
Jako życiowe miłości zmarłego Waniek wymienił małżonkę adwokata – Bogusławę, córkę Agnieszkę oraz wnuka i wnuczki. – Miał w telefonie film z najmłodszą, która mówiła na nim: kocham cię dziadku. To dawało mu siłę w walce z ciężką chorobą – uznał prawnik ze Studziennej.
Wszyscy, którzy mieli okazję go poznać ocenili go jako dobrego człowieka, duszę towarzystwa, miłośnika skata, w którego grywał z Wańkiem, dr Jerzym Pośpiechem (przyszedł na pogrzeb) i nieżyjącym już Michałem Pudło. – Jeszcze niedawno rozmawialiśmy, że w zasadzie życie mamy już poza sobą, wspominaliśmy spotkanie emerytów u Marioli Łąckiej, nie wiedząc wtedy, że było to nasze ostatnie takie spotkanie – zakończył mecenas Waniek.
Cechy wielkich ludzi
W imieniu wszystkich pracowników oraz wszystkich swoich poprzedników w funkcji prezesa sądu „wyraziła ogromne podziękowanie” sędzia Marzena Korzonek. – Za to, że mieliśmy zaszczyt z nim pracować, z człowiekiem, adwokatem o ogromnej etyce, o wielkiej klasie, o ogromnym szacunku, jaki potrafił okazywać każdemu człowiekowi. Mieliśmy zaszczyt współpracować z nietuzinkową, wyjątkową osobowością – podkreśliła pani prezes. Korzonek dodała, że tym, co będzie wspominane w związku z Andrzejem Kuszką jest jego wielka klasa. – Dziś tak trudno o te cechy. Pan Andrzej Kuszka był zawsze uśmiechniętym człowiekiem, o ogromnym poczuciu humoru, o takiej ludzkiej normalności, nikogo nie onieśmielał, a przecież pod względem wiedzy prawniczej mógł wielu wpędzić w tarapaty. To jest cecha wielkich ludzi – mówiła M. Korzonek. I dodała, że każdy z obecnych na uroczystości pogrzebowej ma „swoją historię o panu Andrzeju”. – Jeszcze nie tak dawno ściskałam jego dłoń, patrząc w jasne, pogodne oczy. To było bardzo niedawno temu. Wymiar sprawiedliwości utracił wspaniałego prawnika. Wielki mecenasie, wielki człowieku, żegnaj – stwierdziła.
Mszę pogrzebową odprawił ksiądz Tomasz Fortalski z parafii NSPJ w Raciborzu. Andrzeja Kuszkę pochowano w rodzinnym grobowcu niedaleko kaplicy cmentarnej.
(ma.w)