Należę do kleru
Ks. Jan Szywalski przedstawia.
… i jestem z tego dumny. Zostałem wyświęcony 58 lat temu przez Franciszka Jopa, biskupa bardzo pokornego i skromnego, tak jak jego imiennik.
Niedawno byłem na prymicjach młodego kapłana. Cała wioska brała w nich udział, ogólna radość – pierwszy ksiądz w tym kościele, który wyszedł spośród nich. Wszyscy go znają i są z niego dumni. Wzruszeni są rodzice, przejęty jest proboszcz, przy ołtarzu jego koledzy. Po mszy św. długi szereg gratulantów.
Kilkanaście dni później brałem udział w pogrzebie kapłana. Przeżył tylko 51 lat, zginął w wypadku samochodowym. Ogólna żałoba, wiele łez wylanych, masowy współudział. Żegnali go wszyscy ze smutkiem.
O księżach inaczej
Wychodzi z kina tłum ludzi, po głośnym filmie „Kler”. Różne są reakcje, ale przeważa akceptacja przesłania filmu: „Ale im pokazali! Taka jest prawda, to pijacy, zdziercy i pedofile, a nas chcą pouczać”. W internecie ogólne pianie zachwytów: „odważny film, nareszcie prawda wychodzi na jaw, dość tej obłudy i zamiatania zła pod dywan”.
Na prymicjach nie słyszałem jednak, by ktoś przestrzegał młodego księdza, aby nie przyłączył się do tych rozpustników, nierobów i zdzierców.
Na pogrzebie księdza nikt nie mówił, nawet szeptem: „Nareszcie o jednego mniej; nie będzie więcej bałamucił ludzi”.
Do jednego worka
Film „Kler” sugeruje, że księża to rozpite towarzystwo. Z ambon pomstują na pijaków, a sami chleją, trzymają kochanki u siebie, siedzą na pieniądzach... no i jeszcze pedofile.
Oznajmiam z ręką na sercu: podczas moich 55 lat pobytu w Raciborzu brałem udział w setkach przyjęć odpustowych czy urodzinowych, ale nigdy nie była to rozpasana libacja.
Tyle razy odwiedzałem konfratrów, zapowiedziany lub przypadkowo, nigdy nie było tak, by współbrat szybko wypuszczał kochankę tylnym wyjściem i nigdy nie widziałem dziecka pod łóżkiem.
Owszem, księża nie są aniołami, choć powinni nimi być, też są grzesznikami, czasem wielkimi, ale perwersja filmu tkwi w uogólnianiu: „wszyscy są tacy sami, jedni jawnie, drudzy skrycie, to szajka zboczeńców”.
Dlaczego tak jest? To nie pierwszy raz szkaluje się duchownych, ale tym razem w szczególnie perfidny sposób.
Naszego Mistrza Jezusa Chrystusa też postawiono na pośmiewisko, ubranego w łachmany, z koroną cierniową, z trzciną w ręce i drwiono z Niego: „Oto król wasz”. O, dziwo, nikt Go nie bronił, nawet ci uzdrowieni czy nakarmieni przez Niego. „Ukrzyżuj Go!” – brzmiał ogólny krzyk.
Najbardziej mnie zdziwiło, że film znalazł tak wielu wielbicieli; dziennikarze prześcigali się w zachwytach. Film zdobył nagrodę publiczności, w internecie mnożyły się wywiady, chwalono w superlatywach. Nawet Owsiak dorzucił swój kamień, choć zdawało się, że wspólnie ciągnie z Caritasem wóz dobroczynności. Jedynie dobrze, że nasz redaktor Żołneczko nie dołączył do klakierów, ale dał w Nowinach wyważoną ocenę filmu.
Krytyka nie pierwszy raz
Jezus zapowiedział swoim późniejszym uczniom: „Będą was włóczyć po sądach, wszystko co złe będą mówić o was, ale ufajcie, Jam zwyciężył świat”(J 16,33). Kościół przeszkadzał już niejednemu w historii Europy: w faszystowskich Niemczech obóz koncentracyjny w Dachau był dla osób duchownych.
Komuniści najpierw zabrali się do uciszenia Kościoła. W Związku Radzieckim załatwili sprawy szybko i bezwzględnie z popami. w Polsce chcieli to zrobić z księżmi katolickimi, ale nie bardzo im to wyszło. Wielu duchownych było niezłomnych, a lud stał za nimi.
Komu dziś przeszkadza Kościół?
Kto jest przeciw? Obecny rząd w Polsce nie, więc kto? Benedykt XVI mówi o „dyktaturze relatywizmu”, która opanowała cywilizację Zachodu. Wszystko jest względne, nie ma prawd wiary ani moralności. Nie ma ścisłej granicy między dobrem a złem, nie ma stałych przykazań, ale zmienne zasady, ludzkie ustalenia. Pojęcie grzechu jest śmieszne, odpowiedzialności przed Bogiem nie ma żadnej; zresztą, jakiego Boga?!
Podejrzewam, że wielu agresorów Kościoła jest po prostu oburzonych tym, że ktoś śmie ich pouczać, poruszyć ich sumienia, które Bóg każdemu człowiekowi wszczepił w serce.
Zło w Kościele
Kościół bije się mocno w piersi. Kto słuchał papieża Franciszka, gdy w Irlandii prosił o przebaczenie grzechów popełnionych przez duchownych, czuł się nawet zażenowany kajającymi jego słowami. Księża nie są świętymi, choć do świętości powinni dążyć. Apostołowie wybrani przez Chrystusa, też nie byli ideałami: Piotr był tchórzliwy, Tomasz sceptyczny, a Jan i brat jego Jakub wraz z ich matką myśleli o karierze u boku Mesjasza. Z biegiem czasu i powoli wszyscy stali się świętymi, wznieśli się ponad swe ludzkie słabości. Owe wyznanie Piotra „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz że cię kocham” tkwiło w głębi serc także innych apostołów. Tylko u Judasza było inaczej: zwątpił w siebie i w Boże miłosierdzie.
Naprawa zła
Zarzuca się biskupom, że ukrywają grzechy swych kapłanów, że jedynie przenoszą ich na inne miejsce. Celem tego jest dawanie szansy nawrócenia, odcięcia od zła i ropoczęcia od nowa, na innym miejscu i wśród innych ludzi. „Idź w pokoju, nie grzesz więcej” – mawiał Jezus.
Łatwo można to uznać za dobre rozwiązanie, gdy chodzi np. o pijaństwo, gorzej, gdy grzech kapłana połączony jest z krzywdą drugiej osoby, kobiety czy dziecka. Właśnie pedofilia obciąża duchownego najbardziej, jest wykroczeniem obrzydliwym i trudnym do wybaczenia. Zdarza się we wszystkich grupach zawodowych, choć jest nagłaśniany najbardziej gdy chodzi o duchownych katolickich. Może należałoby popatrzeć na rozmiar problemu bez emocji.
Przytaczam pewne dane zaczerpnięte z Wikipedii, gdzie pod hasłem „Pedofilia wśród duchownych” można przy końcu znaleźć pewne statystyczne dane. Cytuję wyjątek: „W 2014 roku posłowie senatorowie Prawa i Sprawiedliwości poprosili ministra sprawiedliwości o ujawnienie liczby skazanych pedofilów i ich zawodów. Ministerstwo stwierdziło, że w listopadzie 2013 roku przebywało w zakładach karnych 1454 skazanych za czyny pedofilskie, około 900 skazanych pedofilów nie posiadało zawodu, 70 było murarzami, 30 – rolnikami, 30 – ślusarzami, 25 – mechanikami samochodowymi, a jeden był księdzem”.
Nasz biskup Andrzej Czaja mówi o 3 skazanych za ten grzech w naszej diecezji.
Wydźwięk
Czy oglądałem „Kler”? Nie. Uważam, że destrukcyjnie działających obrazów należy unikać, a jeśli są nadto robione tendencyjne – zbojkotować. Inni zaś uważają, że nieprzyjaciela trzeba poznać, więc należy go zobaczyć, tak robili niektórzy księża. Zapamiętałem sobie zasadę mądrego człowieka: „Nie czytaj złych książek, ani nawet dobrych, tylko te najlepsze – i tak nie starczy ci na to życia”. Podobnie jest z filmami: wybieraj tylko najlepsze, a i tak zabraknie ci czasu. Książka czy film powinien nas uczyć lub budować; te, które ogłupiają lub niszczą w nas dobro, należy odstawić.
Wyznał mi pewien widz filmu „Kler”, że owszem, film trzymał go w napięciu, ale po wyjściu z kina czuł niesmak i wewnętrzne wzburzenie. Św. Ignacy z Loyoli, w młodości wielki awanturnik, gdy zachorował, czytał książki. Wpierw były to przygodowe opowieści, które go ciekawiły, ale nie pozostawiły dobrych i trwałych wrażeń. Potem ktoś podrzucił mu żywoty świętych i wyznaje, że gdy pierwsze napełniały go często niesmakiem, to te drugie zmuszały go do rozmyślania i zmiany życia. W ten sposób do Żywotów świętych dostał się i on: św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu jezuitów.