Szczasny: urząd prezydenta jest podważany. Dlaczego Lenk nie reaguje?
Kampania wyborcza nabiera tempa. Środowisko NaM-u wbiło szpilę w Roberta Myśliwego, w swego byłego lidera, który startuje z KWW TAK. Choć odżegnuje się od powiązań z obecnym prezydentem miasta Mirosławem Lenkiem, to NaM-owcy twierdzą, że to tylko maskarada.
Gdy tylko Leszek Szczasny zaczął wygłaszać swoją ostatnią interpelację na sesji zaznaczył, że będzie to temat drażliwy. Przed wakacjami atakował Bartłomieja Adamskiego, kierownika produkcji w PK, a 28 sierpnia skupił się na Robercie Myśliwym. Obaj panowie kiedyś działali ze Szczasnym w NaM-ie (opozycja w radzie miasta). W okresie letnim Myśliwy – podwładny prezydenta Lenka, szef wydziału edukacji, wypowiadał się w mediach. Szczasny przytoczył jego kwestie, o tym „że Lenk się zużył i niczym nie zaskoczy” i należy wybierać mądrze czyli postawienie w wyborach na obecnego prezydenta będzie głupią decyzją. Zdaniem radnego, pracownik urzędu podważa w ten sposób urząd prezydenta miasta. Oczekuje od włodarza reakcji wobec krytykanta.
Czy to jest gra pozorów?
Szczasny powołał się na przykład z sierpniowej sesji gdzie M. Lenk powstrzymał od wypowiedzi naczelnik wydziału rozwoju Annę Kobierską - Mróz, gdy ta chciała zabrać głos w dyskusji, posługując się swymi doświadczeniami radnej Baborowa. Tymczasem do ostrych wypowiedzi medialnych szefa wydziału edukacji wcale się nie odnosi. Radny opozycji ma na to własną teorię. Jego zdaniem to: kabaret, maskarada i wakacyjny teatrzyk i „celowo zaplanowana gra pozorów, inteligentna ustawka”. Dopytywał na sesji Lenka, czy to już jego „cicha abdykacja, a Racibórz na ostatnie tygodnie jego rządów stał się miastem teoretycznym i hermetycznym?”. Według Szczasnego jest to potwierdzenie, że Lenk współpracuje w wyborach z R. Myśliwym (ten wyraźnie, parokrotnie odciął się publicznie od takich powiązań; a prezydent mówił nam, że został decyzją swego naczelnika zaskoczony). - Na zewnątrz proponuje się bajkę dla naiwnych raciborzan, że tworzą oni dwa odrębne komitety. Jestem zażenowany tą sprytną maskaradą – podsumował L. Szczasny.
Sprawa osobista
Gdy przyszedł czas na odpowiedź prezydenta Lenka wyglądało, że ten w ogóle nie zabierze głosu wobec cierpkich uwag NaM-owca. Zamknął swoją teczkę i chciał odejść z mównicy, ale zreflektował się, że ma jeszcze pytania od Szczasnego. Westchnął: „pan Leszek”, po czym stwierdził, że takie wystąpienie jak Szczasnego nie nadaje się na sesję rady miasta. - Kiedyś odpowiedziałbym panu prywatnie co myślę. Teraz powiem brutalnie: to nie jest pańska sprawa, to nie jest sprawa tej rady miasta, tylko moje osobiste sprawy. Nie zwykłem się z takich osobistych spraw spowiadać, a już na pewno nie przed panem. Potraktowałem to jako impertynencję, to było niegrzeczne. Szkoda na koniec takich rzeczy. Tak się nie robi - skwitował włodarz. Za swoje słowa dostał oklaski od radnych swego klubu. Robert Myśliwy przysłuchiwał się interpelacji Szczasnego, ale przed odpowiedzią Lenka opuścił salę obrad. Radny Piotr Klima, z którym rozmawialiśmy po sesji o sprawie stwierdził, że wyjście R. Myśliwego z sesji musiało być ustalone z prezydentem, a klub NaM nie zostawi sprawy „podważania urzędu prezydenta przez naczelnika” i planuje dalsze kroki.
(ma.w)