I my będziemy mieć Krupówki!
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Niektórzy mi piszą w mejlach, że zbyt często robię sobie śmichy – chichy z urzędników, a oni przecież służą nam, niewdzięcznym, w pocie czoła i za marne pieniądze, zamiast zarabiać ciężką kasę w korporacjach albo własnych biznesach. No to proszę bardzo, już będę chwalił i to tak, że chwalba poniesie się aż do samiuśkich Tater!
Na urzędowej stronie internetowej wyczytałem właśnie, że delegacja raciborskiego Urzędu Miasta pojechała po doświadczenie i naukę do Zakopanego. Cytat z oficjalnej strony UM: „Celem wizyty było spotkanie z członkami Zespołu do spraw Parku Kulturowego „Krupówki”, żeby zaznajomić się z zasadami funkcjonowania i sposobami zarządzania tej instytucji”. Dalej można sobie poczytać, co to takiego ów park kulturowy oraz, że jest to, „rozwiązanie, na które zdecydowały się takie miasta jak Wrocław i Kraków, a na obszarze województwa śląskiego Bieruń” (tzn. oprócz Zakopanego).
No więc najsamprzód trzeba pochwalić naszych urzędników, że nie poszli na łatwiznę i nie wybrali się gdzieś bliżej, tylko w tym upale, zatłoczoną „zakopianką”, chciało im się tułać aż do stolicy Tatr. Następnie, należy im się hołd za to, że nie poszli po linii najmniejszego oporu, czyli nie zbierają doświadczeń w mieście choć trochę podobnym do Raciborza, ale wykazali się kreatywnością i znaleźli maksymalnie niepodobne. I nie chodzi mi już tylko o charakter mieściny i jego lokalizację, ale także o cel powstania rzeczonego parku kulturowego. Bo godzi się przypomnieć, że w Zakopanem zrobili go głównie po to, żeby z Krupówek wyrzucić setki krzykliwych bilbordów, dzikich straganów z ruskimi lornetkami i orderami, hordy nachalnych, dwunożnych białych niedźwiedzi, itp. A u nas, na odwrót, chętnie przecież byśmy ich wszystkich przygarnęli, żeby tylko nasza biedna ulica Długa przestała przypominać aleję wyludnioną wskutek wybuchu bomby neutronowej. No, chyba że się mylę i nasza władza potrzebuje parku kulturowego, żeby przegonić ostatnią babcię sprzedającą przy rynku pietruszkę i zmusić paru przedsiębiorców, żeby odświeżyli swoje szyldy. A na koniec, choć może to najcenniejsze, dziękujemy urzędnikom, że poprzez skojarzenie, iż mamy takie same problemy jak Kraków, Wrocław i Zakopane, łatwiej nam będzie uwierzyć, że „Racibórz znów może być wielki”. W zalewie narzekań tych wstrętnych malkontentów, że smog, że nie ma jak do nas dojechać, że ludzi do roboty brak, że betonu za dużo, to absolutnie bezcenny, naturalny zastrzyk dumy i optymizmu.
Nie udało mi się potwierdzić tej plotki, ale ponoć burmistrz Zakopanego wybiera się do nas z rewizytą w celu zebrania doświadczeń, które pomogłoby mu walczyć z największymi bolączkami kurortu pod Giewontem: smogiem i kiepskim skomunikowaniem miasta z resztą Polski. Na pewno nie wyjedzie od nas z pustymi płucami, o pardon, rękami.
bozydar.nosacz@outlook.com