3 pytania do dyrektora szpitala rejonowego Ryszarda Rudnika
Racibórz
– Pojawiają się pogłoski o trudnej sytuacji finansowej raciborskiej lecznicy. Jak pan reaguje na takie informacje?
– Duża jest tu rola mediów. To państwo tworzycie atmosferę, że w szpitalu dzieje się coś niedobrego. Tymczasem na koniec roku posiadaliśmy na koncie 3,7 mln zł w gotówce. Niejedna firma życzyłaby sobie mieć taki stan konta na koniec roku. To nasza rezerwa na wypadek nieprzewidzianych wydatków. Same odsetki z lokat przynoszą szpitalowi 65 tys. zł.
– Bilanse szpitala za ubiegły i jeszcze poprzedni rok są jednak ujemne. Co to oznacza dla lecznicy?
– Rzeczywiście, wynik finansowy netto szpitala jest na minusie. To nie jest dobra sytuacja. Kwota amortyzacji, jaką się uwzględnia przy jego obliczaniu powinna być przeznaczana na odtworzenie majątku. Tak dzieje się w normalnie działających przedsiębiorstwach i spółkach. Gdybyśmy mieli ponad 5 mln zł wykazywanych jako amortyzacja to wydawalibyśmy je na inwestycje.
– Wciąż nierozwiązany jest problem podwyżek dla pielęgniarek. Ile rocznie kosztuje szpital jego personel?
– 27,5 mln zł przeznaczanych jest u nas rocznie na płace. Ostatnio personel lekarski przechodzi na kontrakty medyczne. To też już jest poważna pozycja w budżecie szpitala, bo mówimy o kwocie 4,4 mln zł dla lekarzy na kontrakatch. Są to również wynagrodzenia. Ponad połowę kosztów w szpitalu pochłaniają płace. Dopóki nie przekroczymy tu poziomu 60% można mówić o normalnej działalności jednostki.
Pytał Mariusz Weidner