Wiemy co to żywioł
Przy ul. Sudeckiej stalowe nerwy i przykre doświadczenie sprzed 13 lat, pozwalają mieszkańcom Płoni na chłodną kalkulację przed powodzią.
Proboszcz parafii św. Paschalisa, o. Lucjan Dawid Franek, w rozmowie z nami opisuje jak wygląda sytuacja jego dzielnicy. Pomimo tego, że jest w parafii od niedawna, razem z braćmi i przyjaciółmi przygotowali również siebie i kościół na najgorsze. Świątynia na Płoni w 1997 r. została mocno dotknięta po powodzi. Szybko przywrócono ją do stanu, który umożliwił w niej koordynację działań wsparcia dla wszystkich poszkodowanych.
– Na parafii wiedzieli co znaczy ten żywioł. Ludzie rozumieli jak mają reagować. Zabezpieczyli i wywieźli dobytek i zwierzęta. Tereny uprawne już stracili. Na miejscu zostali mężczyźni, wysyłając rodziny w bezpieczne miejsca – wyjaśnia o. Lucjan. Proboszcz zna dobrze obecną sytuację swojej dzielnicy. Mieszkańcy radzili się u niego szukając najnowszych informacji. Choć niechętni do ewakuacji, nie lekceważyli zagrożenia.
17 maja, bracia mieszkający w klasztorze zakasali rękawy i wzięli się za ratowanie najcenniejszych rzeczy z kościoła. – Największą stratą byłaby dla nas jest świątynia. Jest nisko położona, więc powódź łatwo by ją dosięgła. Wynieśliśmy z niej tyle, ile się dało, m.in. św. sakrament, monstrancję, księgi, ornaty, obrusy. Niestety, figury i ławki są przymocowane na stałe. Zaczęliśmy około godz. 16.00, z czasem przyszli z pomocą parafianie. Skończyliśmy około północy – opisuje proboszcz. Ze swojego domu, tak jak wszyscy, wynosili sprzęty na bezpieczne piętro. Duchowni otrzymali informację o zagrożeniu z miasta, nasłuchiwali również mediów. Dyrektor Caritasu zaoferował im wsparcie.
Wysoki poziom wody nie pozwolił na odetchnienie. Nastał okres wyczekiwania, kiedy niewiele dało się już zrobić. – Dopóki nic się nie zmieni, odprawiamy normalnie msze. Część ludzi potrzebowała modlitwy. Dostali tu wsparcie i lepiej radzili sobie z emocjami – zapewnia o. Lucjan.
Ojcowie Franciszkanie zostali na swoim posterunku do końca. Nie mieli zamiaru się ewakuować. Byli zaopatrzeni. W ich domu, w razie potrzeby, można było również znaleźć schronienie. Zalecali swoim parafianom modlitwy do św. Urbana, św. Judy Tadeusza i św. Paschalisa.
(woj)