Nic nas nie zaskoczy
W Przedsiębiorstwie Komunalnym, które niemal graniczy z Odrą, nikt nie miał wątpliwości, że ewakuacja jest potrzebna.
Prezes PK Krzysztof Kowalewski trzymał rękę na pulsie i stale obserwował bieg wydarzeń. Kiedy woda podeszła do groźnego stanu, ogłosił mobilizację. – Nauczeni powodzią sprzed lat, wiedzieliśmy, że nie ma na co czekać. Ewakuowałem firmę – tłumaczy Krzysztof Kowalewski.
Podwójne obowiązki
Najpierw ratowano najcenniejsze sprzęty. Autobusy z ul. Adamczyka zostały wywiezione na Ocice, śmieciarki i inne pojazdy pojechały na ul. Opawską. – Średnie samochody zostały przydzielone pod opiekę ich kierowcom. Mieli je zaparkowane pod domami i cały czas byli do dyspozycji – wyjaśnia. Poza ratowaniem pojazdów zadbano o wyniesienie na piętro całej dokumentacji. Wstrzymano dostawy paliwa na wewnętrzną stacje paliw.
– Nasi pracownicy wiedzieli co trzeba robić. Jestem z nich dumny, gdyż poza działaniami, które miały zabezpieczyć nasz majątek, nadal wykonywali swoje codzienne obowiązki – tłumaczy prezes. Z dyspozytorni, którą błyskawicznie zorganizowano na Placu Konstytucji 3 Maja, przez radio płynęły informacje o stanie wody, jak i zwykłe polecenia służbowe.
Co ze schroniskiem?
PK prowadzi usługi w zakresie prowadzenia schroniska dla bezdomnych zwierząt. Mieści się ono przy ul. Komunalnej 9, tuż przy wale, niedaleko mostu na Markowice. Przebywa tu aktualnie ponad 100 psów i kilka kotów. Jak zadbano o ich bezpieczeństwo? – Teren obiektu był pod stałym monitoringiem. W razie potrzeby otworzylibyśmy klatki, aby zwierzęta mogły się swobodnie poruszać. Cały czas były pod opieką i dowożono im jedzenie – wyjaśnia Krzysztof Kowalewski. Jak się okazało, nie ma innych mechanizmów ewakuacji zwierząt, jak otworzenie im klatek i danie możliwości ucieczki. Prezes PK podkreślił, że nie ma miejsca, gdzie można wywieźć taką liczbę psów i kotów. W raciborskim schronisku mieszkają zwierzęta przywiezione nawet z Wałbrzycha czy Świdnicy.
Jak się okazało w ostatnich dniach, podobną sytuację przechodziło schronisko z Krakowa, gdzie ogłoszono apel do mieszkańców o przygarnięcie czworonogów na czas zagrożenia.
Po kilku dniach, gdy emocje i woda opadały, zarząd PK był nadal ostrożny. – Ciągle obserwujemy rozwój sytuacji. Dokumenty i cześć sprzętu nadal są zabezpieczone. Te, które są w ruchu, w każdej chwili możemy z powrotem wyprowadzić z bazy. Nasi pracownicy są przygotowani, każdy zna już swoją rolę. Nic nas nie zaskoczy – uspokaja szef PK.
(woj)