O chlebie i o wodzie
Mleko, masło, chleb i przede wszystkim woda – niewiele, ale i tak do paczek nie brakowało wyciągniętych rąk. Mieszkańcy zalanej Rudy, Grzegorzowic i Lasaków codziennie mogli liczyć na paczki żywnościowe, dostarczane przez strażaków i pracowników gminy.
W Rudzie sytuacja była na tyle poważna, że do akcji włączono wojsko. – W miejscowości brakuje fragmentu wałów. To nam w zasadzie w pierwszych dniach uniemożliwiało dotarcie do zalanych domostw – tłumaczy Krzysztof Bartoń, komendant gminny OSP w Kuźni Raciborskiej. Sytuacja w pierwszych dniach była na tyle dramatyczna, że zdecydowano się ściągnąć amfibię z Batalionu Ratownictwa Inżynieryjnego w Brzegu. „Kruszyna”, bo tak nazywa ją obsługa, to pojazd z lat 80-tych produkcji rosyjskiej. Waży siedemnaście ton i pali 25 litrów ropy na tzw. motogodzinę. – Tylko dzięki niej udało nam się dostać do zalanej wsi. Łódki strażaków początkowo nie zdawały egzaminu. Znosił je nurt a wodą płynęły fragmenty drzew i gałęzie – wyjaśnia Jan Krolik, zastępca komendanta PSP w Raciborzu. Zarówno w gminie Rudnik jak i w Kuźni Raciborskiej organizacją żywności zajmowały się urzędy gminy i miasta. Najwięcej działo się w siedzibie OSP w Siedliskach. To stąd koordynowano akcję ratunkową w gminie. W niewielkiej remizie gromadzono żywność, suszono ubrania, również tutaj spali zmęczeni ochotnicy i żołnierze. – Kazali nam się zbierać, nie zdążyliśmy nawet dobrze się spakować. Dowódca powiedział tylko: jedźcie, tam czekają na was ludzie. To przyjechaliśmy. Nie wiemy jeszcze ile dni tu zostaniemy – mówił nam w czwartek jeden z żołnierzy obsługujących potężną maszynę.
(acz)