Za co mam żyć?
Mieszkaniec Markowic narzeka na bałagan w raciborskim OPS-ie.
Jerzy Strończyński nigdy nie myślał, że nie będzie mógł się sam utrzymać i będzie skazany na łaskę innych osób. Fatalna sytuacja materialna i brak pracy spowodowały, że na początku roku mieszkaniec Markowic zapukał do drzwi Ośrodka Pomocy Społecznej w Raciborzu.
Jerzy Stroczyński jest z zawodu murarzem, niestety z racji na swój wiek trudno mu znaleźć pracę. – Pierwszy raz zmuszony byłem przyjść do OPS-u na początku tego roku. Dostałem niecałe dwieście złotych na miesiąc. Wiedziałem, że to niewiele, ale żona ma jeszcze dwieście złotych z ogonkiem, więc jakoś przetrwaliśmy ten miesiąc – wspomina mieszkaniec Markowic. W następnym miesiącu pan Jerzy otrzymał kolejną decyzję ale również tylko na miesiąc. Ośrodek Pomocy Społecznej przyznał Stroczyńskiemu 188 zł i 50 groszy. Oprócz tego OPS zapłacił za energię elektryczną i kupił dwa worki węgla. Sytuacja powtarzała się aż do kwietnia. – Co miesiąc musiałem jeździć do urzędu pracy, przedstawiać zaświadczenia aby otrzymać kolejną decyzję. Nie wiem dlaczego nie mogłem jej dostać na dłuższy okres czasu. Przecież nie zostanę bogaczem – denerwuje się pan Jerzy. Na początku kwietnia mieszkaniec Raciborza złożył kolejny raz dokumenty i w pierwszym tygodniu kwietnia wypatrywał, jak co miesiąc, listonosza. Ten jednak nie pojawiał się. Pan Jerzy wytrzymał tak do połowy miesiąca. Kilka razy monitorował w OPS-ie jednak bezskutecznie – Za co mam żyć? Do tej pory nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego nie otrzymałem decyzji. To są kpiny – denerwuje się Stroczyński. – Pan Jerzy ma atrakcyjny zawód i stąd decyzja tylko na okres jednego miesiąca. Tu się może wszystko zmienić z tygodnia na tydzień. Pan Stroczyński może dostać pracę i zasiłek nie będzie mu już potrzebny. Sprawdzimy co się stało z kwietniową decyzją. Zainteresowany powinien tu się osobiście pojawić – wyjaśnia Halina Sacha, dyrektor raciborskiego OPS-u. – Do pracowników tej instytucji nie dociera, że człowiek w sytuacji jak moja może nie mieć pieniędzy na jedzenie a co dopiero na bilet – kwituje mieszkaniec Markowic.
(now)