Tokayskie wino lekarskie
Aż trudno w to uwierzyć, ale w okolicach Raciborza uprawiano niegdyś winorośl. Na Winnej Górze w Zwonowicach, niedaleko Rud, znajdowała się plantacja winorośli rudzkich cystersów. Nie wiadomo jednak, czy bracia dzierżą palmę pierwszeństwa w tej dziedzinie, gdyż w 1345 r. papież Klemens VI zatwierdził przywileje i wziął pod swoją opiekę posiadłości dominikanek raciborskich. Wśród ich dóbr wymieniono winnice. Klimatolodzy podejrzewają, że od średniowiecza notowano na Śląsku okresy znacznego ocieplenia, w których uprawa winorośli była możliwa. Po średniowiecznych i nowożytnych winnicach śląskich dziś pozostały tylko nazwy miejscowe, takie jak: Winiary, Winniki,Winnogóry czy Winna Góra.
Piwnica z gąsiorem
Datowany na 1595 r. urbarz dóbr książęcych, w dokładnym opisie zamku na Ostrogu, podaje, że „pod kościołem [kaplicą zamkową] jest sklepione pomieszczenie i więzienie, ponadto jedna piwnica na wino i dwie sklepione na piwo". Inna ciekawa wzmianka pochodzi z około 1642 r. Wymienia ona zagrodę z domkiem, nazywanym Winnica. Posiadłość położona była w Starej Wsi i należała do raciborskiego dominikanina, Alanusa Sulika. Najprawdopodobniej znajdowały się tu winnice lub sady, z których owoce były przerabiane na wino. W XVII wieku przy starowiejskim probostwie, wzmiankowany jest duży ogród owocowy.
W XVIII-wiecznych raciborskich księgach wieczystych odnotowywano, który dom mieszczański ma prawo do sprzedawania boskiej ambrozji. W 1732 r.przywilej posiadały trzydzieści dwie posesje. Wino szynkowano także w piwnicy ratuszowej. W Gliwicach, w latach 1703 - 1708, wyszynkiem wina zajmowało się siedmiu mieszczan, uiszczając z tego tytułu opłatę dla kasy magistratu. Rocznie sprowadzali do miasta blisko siedemset dwadzieścia wiader napoju, ale sprzedawali jedynie pięćset pięćdziesiąt.
Przed 1663 r. w Żorach sprzedawano „sześć beczek po dziesięć wiader po osiemdziesiąt ćwiartek wina". Było to w czasie, kiedy trwała inwazja turecka na Węgry i Austrię, a przez Śląsk przechodziły armie. Handel z południa na Śląsk zamarł. W 1724 r. z wyszynku wina Żory miały pięćdziesiąt florenów rocznie. W Raciborzu miejsc sprzedaży było więcej, przez co i roczna konsumpcja górowała nad gliwicką i żorską. Niestety, nie zachowały się dane na jej temat.
Z kraju Madziarów
Większość win dostarczano do Raciborza z Węgier. Przedwojenny historyk raciborski, Georg Hyckel, pisze, iż „liczni węgierscy woźnicy zimą i latem okryci grubymi kożuchami baranimi, eskortowani i pilnowani przez silne wilczury, zwozili do kraju ogromne kufy". Obok nich, w XVI i XVII wieku, rolę znaczących importerów przejęły osiadłe w Raciborzu rodziny włoskich kupców: Toscano, Galli, Bordolo, Fiorino, Fontano. W maju 1798 r. bracia Selbstherr z Wrocławia przewieźli z Raciborza do Wrocławia drogą wodną dziesięć tysięcy wiader wina, to jest ponad 556 tysięcy litrów. Baron von Schweikart w tym samym czasie posłał wino z Raciborza do Szczecina i dalej do Sankt Petersburga. Według pochodzących z XVII wieku danych krakowskiej komory celnej, ze Śląska na teren Małopolski kupcy wozili wino morawskie.
Po wino chętnie sięgali książęta, a potem, szczególnie od XVI wieku, szlachta. W 1670 r. na ślub swojej córki Eleonory Maryi z królem Polski Michałem Korybutem Wiśniowieckim, podążała do Częstochowy przez Śląsk rodzina cesarska, z cesarzową matką Eleonorą na czele. Magistrat raciborski przygotował na zamku ucztę, na którą zamówiono aż „dwadzieścia wiader wina austryackiego i czternaście węgierskiego". Z biesiady, na którą przyszykowano także woły, cielaki i wieprze, nic nie wyszło, bo jeszcze w Opawie dwór cesarski oświadczył, że w piątek i w okresie Wielkiego Postu nie godzi się spożywać mięsa. Wino z pewnością się nie zmarnowało. Rajcy spokojnie poczekali na kolejną okazję do spożycia szlachetnego trunku.
Toż to małmazja
W podraciborskich karczmach na winie nie dało się zarobić. Zachowane wzmianki podają przede wszystkim roczną sprzedaż piwa i wódki. Za to w samym Raciborzu boska ambrozja miała krąg swoich stałych odbiorców, mimo że Mikołaj Rej nie zalecał win, owych „witpacherów, rozekierów, rywołów i małmazji", gorąco orędując za piwem: „patrzy na tej kraje, gdzie cebrem piwo piją, a pani matka w sześć niedzielach donicę z grzankami czasem wychyli, jacy się chłopi by żubrowie rodzą, bo jeszcze w brzuchu utyje jak prosię, urodzi się jako ciele, a urośnie jako wół".
Wino było dostępne w szerokiej gamie gatunków. Szanujące się karczmy miejskie sprowadzały dla zasobnych w gotówkę wina białe i czerwone: węgierskie, galijskie, austriackie, hiszpańskie, rumuńskie, włoskie, bawarskie i śląskie. Te ostatnie, na przykład średzkie czy gubińskie, były tańsze, ale gorszej jakości przez co trzeba było zaprawić je miodem. Konsumpcja w śląskich miastach bazowała więc przede wszystkim na imporcie. Już w 1472 r. we Wrocławiu wzmiankowana jest winiarnia włoska.
W XIX wieku, wraz ze wzrostem ludności, popyt na wino znacząco wzrósł. Świadczą o tym reklamy zamieszczane w lokalnej prasie. W marcu 1889 roku sklep Kużaja na ul. Panieńskiej w Raciborzu proponował w swoim anonsie w Nowinach Raciborskich „wina Feliksa Przyszkowskiego z Raciborza, cygara Karola Gaebla, likiery i wódki Glasera, Nordhauser i żytniówkę firmy Gebr. Leuckfeld i Nordhausen, koniaki i rumy firmy R. May, Gruenberg oraz papierosy Przadeckiego z Wrocławia". W maju z kolei Max Böhm, właściciel fabryki likierów z ul. Odrzańskiej w Raciborzu, polecał „Tokayskie wino lekarskie".
Więcej o historii mocnych trunków na raciborskich stołach, w tym o fortunie rodziny Przyszkowskich i ich winiarni przy ul. Zborowej, można przeczytać w książce G. Wawocznego pt. „Kuchnia raciborska". Pozycja opisująca dzieje jedzenia w dawnym księstwie raciborskim dostępna jest w księgarniach.
Grzegorz Wawoczny