Kto zapłaci?
50-letni Manfred Holeczek z Rud znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Na początku stycznia doznał skomplikowanego złamania nogi, konieczna była operacja. Mężczyzna nie był ubezpieczony, za tygodniowy pobyt w szpitalu musi zapłacić 4,5 tys. zł.
Manfred Holeczek mieszka z matką, utrzymują się obecnie z jej emerytury. Nie stać go na zapłacenie tak wysokiego rachunku. Tamtego dnia, 9 stycznia, wracał od kolegi do domu, drogą dość szybko jechał samochód. Próbował zejść na pobocze, ale poślizgnął się na oblodzonej skarpie i nieszczęśliwie upadł. Rodzina zadzwoniła po karetkę, ale powiedziano im, że wysyła się ją tylko do nagłych, zagrażających życiu przypadków. Szwagier odwiózł go do szpitala w Rybniku. Tam okazało się, że jest to skomplikowane złamanie otwarte i konieczna jest operacja. W szpitalu był równo tydzień. Miałem wyjść wcześniej, ale były jeszcze jakieś wycieki z tej nogi i zostawili mnie dłużej – opowiada mężczyzna. Powiedziałem im, że jestem bezrobotny, że mnie nie stać na taki rachunek, ale wiadomo, to jest szpital i muszę zapłacić – dodaje.
Manfred Holeczek jest murarzem. Ponad 20 lat przepracował w tym zawodzie. Po likwidacji jego zakładu szukał nowej pracy w Rybniku i okolicach, ale bez skutku. O robotę teraz ciężko, szukałem pracy w budowlance, ale wszędzie słyszałem, że potrzebują młodych i wykształconych – mówi z rezygnacją. Przez jakiś czas pracował w różnych miejscach na umowę, dorabiał. Gdzie była robota to się chodziło. Dorabiałem w lesie i na budowach, gdzie się dało, żeby tylko jakieś pieniądze do domu przynieść – mówi. Dorywcze prace nie zapewniały jednak ubezpieczenia. Matka często namawiała go, aby zarejestrował się w urzędzie pracy, ale mężczyzna zwlekał z tym. Z początku nie miałem wszystkich dokumentów, bo zgubiłem dowód osobisty, zanim się to wyrobi to też potrzeba czasu i pieniędzy – tłumaczy. Sporadyczne wizyty w urzędzie nie przyniosły uregulowania jego sytuacji. Kilka lat temu rozdarł nogę na drucie kolczastym. Pojawił się wtedy w urzędzie pracy o kulach. Dowiedziałem się, że aby się zarejestrować muszę przynieść zaświadczenie od lekarza o zdolności do podjęcia pracy. No a jak mam pójść do lekarza, skoro nie jestem ubezpieczony? – pyta. Poza tym autobusy też są drogie, stwierdziłem, że nie stać mnie na dojazdy – dodaje.
Rachunek za szpital pozostaje niezapłacony. Będę musiał coś wykombinować, poproszę, żeby mi to rozłożyli na jakieś raty albo coś – zastanawia się M. Holeczek. Lekarze zapowiedzieli mu, że noga musi pozostać unieruchomiona co najmniej do czerwca. Źle tak ciągle leżeć w miejscu, człowiek nieprzyzwyczajony, zawsze się coś robiło – żali się mężczyzna.
Aby osoba bezrobotna mogła ubezpieczyć się, musi zarejestrować się w urzędzie pracy, przedstawiając zaświadczenie o zdolności do pracy. Istnieje także możliwość wspólnego ubezpieczenia z członkiem rodziny w jego miejscu pracy. Ostatnią możliwością jest tzw. ubezpieczenie decyzją administracyjną burmistrza. Mają do tego prawo osoby, których dochód nie przekracza 316 zł, przy czym jest ono ważne przez 30 dni. Trudno mi się wypowiadać na temat sytuacji pana Holeczka, ta osoba nie zgłaszała się do nas. Będziemy próbowali mu pomóc po dokładnym rozeznaniu jego sytuacji materialnej i rodzinnej. Faktem jednak jest, że ludzie sobie często lekceważą tę sprawę, nie zdają sobie sprawy z tego jak ważna jest rejestracja w urzędzie pracy i zgłaszanie się tam w wyznaczonym terminie. Jeśli tego zaniedbają, następuje ich wyrejestrowanie i tracą ubezpieczenie. Ponownie można je uzyskać dopiero po 3 miesiącach – mówi Zbigniew Grygier, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kuźni Raciborskiej.
(e.Ż)