Runda na super
„Orkan” Nisko przyjechał bez kompleksów do Raciborza. Chciał zaistnieć jako pogromca wicelidera. Gospodarzom niełatwo było odwieść przyjezdnych od tego zamiaru.
KS AZS „Rafako” poradził sobie z beniaminkiem zamykającym tabelę, wygrywając 3:1 (25:20, 25:23, 22:25, 26:24). Przestrzegałem zawodników przed hura-optymizmem. Spodziewałem się, że Orkan będzie się chciał tu pokazać. Przyjechali sprawić niespodziankę. Ryzykowali zagrywką, grali z uśmiechem na twarzy, a nam tego brakowało. Za to był dreszczyk emocji – przyznaje trener Witold Galiński. Dał pograć wszystkim, wpierw rezerwowym, później pierwszej szóstce. My byliśmy spięci, przeciwnik grał na luzie i to był sposób na nas. Na szczęście nie do samego końca. Widać było u nas brak libero. Chwalić nie ma kogo – twierdzi trener. Statystyk zespołu Michał Kosmol naliczył 14 punktów zdobytych przez Karola Węglińskiego, który imponował asami serwisowymi. 12 punktów to wkład Miłosza Zniszczoła, a 6 (w jednym secie i to niecałym) Tomasza Surtela.
Działacze z Galińskim wybrali najlepszego (a ściślej wedle słów szkoleniowca najrówniej grającego) zawodnika rundy zasadniczej. Został nim środkowy Jakub Dejewski (21 lat). Pod uwagę brano jeszcze Jonasza Bieguna i Miłosza Zniszczoła. Jestem bardzo zaskoczony, bo nie spodziewałem się tej nagrody – cieszył się Dejewski, student III roku PWSZ na kierunku wychowanie fizyczne. Do „Rafako” trafił z drużyny juniorów z Jastrzębia. Jego bliską przyjaciółką jest zapaśniczka Arleta Wałkuska, którą poznał podczas studiów. Najtrudniej gra się z takimi zespołami jak Nisko, z dołu tabeli. One nie mają nic do stracenia i są nieobliczalne – uważa Dejewski.
Kapitan AZS Andrzej Śmiatek miał swój udział w sobotnim zwycięstwie, ale nie rozegrał całego spotkania. Kontuzję już wyleczyłem ale trochę potrwa zanim dojdę do wysokiej formy. Najbardziej brakuje mi ogrania w meczach o punkty. Szykuję się na play-off. Nie zlekceważyliśmy rywala, to on postawił trudne warunki. To tylko potwierdza, że liga jest wyrównana. Mecz był dla nas ważny, choć nie najważniejszy, bo te przed nami – mówi Śmiatek.
Mocno przeżywał ten mecz kierownik drużyny Mirosław Banak. Było ciężko. Chłopcy zdobyli już co chcieli i trudno było im się zmobilizować na Nisko. Poza tym wróciliśmy na tę halę po miesięcznej przerwie i trochę trudno było się z powrotem przyzwyczaić. Jestem optymistą jeśli chodzi o kolejne mecze. Jak awansujemy, to się bardzo ucieszymy. Pieniądze? Taka już rola działacza, by ich szukać – tak Banak odpowiada na pytanie o wyższe koszty działania klubu w wyższej klasie.
Prezes klubu Andrzej Szafirski nie krył, że pora rozgrywania meczu nie była najlepsza. W nocy się nie gra, ale musieliśmy się zgodzić na ten termin, bo innego wyjścia nie było. Mecze play-off będą się zaczynać o tradycyjnej godzinie, tj. o 17.00 – wyjaśniał. Zapytany o wrażenia po rundzie zasadniczej stwierdził: Jest super. Myślę, że to jest nasz wspólny sukces. Angażowaliśmy się wszyscy, co przyniosło efekt. W poprzednim sezonie przeszkadzały kontuzje, skład był niestabilny, a teraz mamy najlepsze miejsce w historii klubu. Nie chcę zapeszać, ale wierzę, że powalczymy, nawet o awans.
Raciborzanie będą szykować się do meczów z Ropczycami (11 i 12 luty) w Hali OSiR. Zaplanowano po dwa treningi dziennie. Oby tylko w obiekcie było cieplej, bo do meczu z Niskiem zespół ćwiczył w czapkach i rękawiczkach. W hali było poniżej 10 stopni. W takich warunkach łatwo o kontuzje – przestrzega Witold Galiński.
(ma.w)