Wypadek pod domem
Ośmiolatek cudem uniknął śmierci. Chłopiec wbiegł na jezdnię i został potrącony przez samochód.
Ośmiolatek wbiegł na ulicę. Nie zauważył nadjeżdżającego busa. Choć ten nie jechał zbyt szybko, siła zderzenia wyrzuciła chłopca kilka metrów w górę. Dziecko uderzyło głową o jezdnię.
Do wypadku doszło 15 września w Nędzy ok. godz. 17.00, tuż obok domu, w którym chłopiec mieszka. Jeszcze chwilę przed tym widziałem go z okna, jak rozmawiał z kolegami. Wracał z kościoła, był nawet w domu, żeby spytać się, czy może zaprosić ich na komputer. Później usłyszałem już tylko huk - opowiada ojciec ośmiolatka.
Na koszulce ma ślady krwi. Przytuliłem go, żeby nie płakał... - mówi zmartwiony mężczyzna. Przez cały czas głośno zastanawia się, dlaczego do tego doszło, powtarza, że syn był zawsze bardzo ostrożny. Nie wini kierowcy busa, zdaje sobie sprawę, że chłopiec wtargnął na ulicę. Martwi się o stan zdrowia dziecka. Na miejscu zdarzenia lekarz nie stwierdził obrażeń zagrażających życiu, jednak pewność można mieć dopiero po dokładnym badaniu.
Do wypadku wezwani zostali sierż. sztab. Mariusz Sobolewski i mł. asp. Włodzimierz Świerczak z Sekcji Ruchu Drogowego. Dokonują pomiaru całego miejsca zdarzenia. Na podstawie długości śladów hamowania potwierdzają się zapewnienia kierowcy busa, że nie jechał szybko, w granicach 50 km/h. Po zakończeniu czynności w Nędzy policjanci podjeżdżają pod szpital, by ustalić obrażenia chłopca. Ze wstępnych badań wynika, że ośmiolatek doznał wstrząśnienia mózgu.
(Adk)