Ceny zastygły
Jeśli rynek nieruchomości jest odzwierciedleniem kondycji gospodarczej miasta, to w Raciborzu bez wątpienia mamy do czynienia ze stagnacją. W okolicznych miastach biura pośrednictwa mają coraz więcej roboty, a u nas totalna „plaża”. W nieruchomościach panuje zastój – mówią zgodnie pośrednicy.
Dla Antoniego Tomczaka z Managera sytuacja panująca na raciborskim rynku jest dość dziwna. Oferta nieruchomości jest uboga, ale i popyt niewielki, przez co ceny jakoś nie mogą się odbić w górę. Jego zdaniem rok po wejściu Polski do UE w Raciborzu nie nastąpił wzrost stawek za metr działki czy domy, choć w skali kraju nieruchomości zdrożały średnio o 10-12 proc., a w dużych miastach jeszcze więcej. Podaje przykład Rybnika. Tam biura pośrednictwa mają coraz więcej klientów, powstają kolejne. W Raciborzu te, co są, spokojnie obsługują rynek i to jednoosobowo. Jakby było co robić, to – jak mówią pośrednicy – rosłaby wśród nas konkurencja. Dziś mogą jedynie obserwować, jak przybywa biur pośrednictwa do pracy na Zachodzie. To one płacą najwyższe stawki za wynajem lokali i to w najlepszych handlowych miejscach.
Oferta rzeczywiście jest uboga – potwierdza Wojciech Ziajka. Jego biuro, jak twierdzi, nastawia się na obsługę zamożnych klientów. Odznaki nie najlepszego klimatu w sytuacji gospodarczej miasta to, jak twierdzi, brak firm developerskich. Tak naprawdę to w mieście nic się nie buduje – dodaje. Powód? Brak dobrych terenów inwestycyjnych, szczególnie działek pod budownictwo jednorodzinne, ale i chyba zapotrzebowania, bo skoro byłby popyt na nowe, nie najtańsze dziś powierzchnie mieszkalne i użytkowe, to chętni do ich wybudowania i sprzedania na pewno by się znaleźli.
Być może ludzie czekają aż ceny wzrosną i nie chcą sprzedawać – spekuluje A. Tomczak. Na boom na raciborskim rynku nieruchomości jednak nie liczy. Mówiło się, że będą kupować Niemcy, a okazuje się, że ci, którzy wyjechali tam do pracy, nie chcą już wracać, nie interesują ich wakacje w domu rodzinnym, kiedy trzeba pracować w obejściu. Wolą jechać na plaże w Turcji a dom w heimacie po prostu sprzedać – dodaje.
I domy rzeczywiście się sprzedają, ale najczęściej te z ceną około 150 tys. zł. Oferty powyżej 200 tys. zł miesiącami zajmują rubryki ogłoszeń firm pośrednictwa. W te o przynajmniej 50 tys. zł tańsze celuje lokalna średniozamożna klientela, która pozbywa się mieszkania własnościowego, dokłada trochę oszczędności i pieniędzy z kredytu, dzięki czemu chce się przenieść na swoje z ogródkiem. Inna sprawa, że takich tanich domów jest niewiele, a zapotrzebowanie duże.
Drogie i luksusowe w ogóle nie idą – przekonuje A. Tomczak. Miał w ofercie prawie że rezydencję za 550 tys. zł. Ostateczna cena trasakcyjna: 350 tys. zł. Przyznałem tym ludziom, że to jest warte znacznie więcej, ale nie w Raciborzu – twierdzi właściciel Managera. Jeden taki luksusowy dom sprzedał W. Ziajka. Nieruchomość wyceniona na 500 tys. zł znalazła nabywcę za 480 tys. zł. Ziajka przyznaje jednak, że to ewenement. Potwierdza, że najlepszym towarem są domy w dobrym stanie, wycenione na średnio 150 tys. zł. Jego zdaniem, byliby chętni na nowe technologie – budownictwo w cenie 3 tys. zł za metr kw., ale nikt nie wychodzi na rynku z taką ofertą.
Jaka jest różnica między Raciborzem a okolicznymi miastami widać na przykładzie gminy Nędza. Sięga tu zainteresowanie mieszkańców Gliwic czy Rybnika, chcących mieć dom lub daczę na czystych, zalesionych terenach. Dom warty w Nędzy 160 tys. zł, w Rudach osiągnąłby już z pewnością 200 tys. zł, a w Bargłówce już 240 tys. zł i poszedłby od ręki. Odwrotnie jest w południowej części powiatu raciborskiego, w gminach Krzanowice i Krzyżanowice. Wszędzie stąd daleko. Ceny są więc znacznie niższe – twierdzi Tomczak.
#nowastrona#
Na dużą pustkę napotyka popyt na mieszkania. Jest wielu chętnych na ich wynajem. Ostatnio tworzy się rynek studenckich stancji. Niestety lokali jest za mało. Dostrzega to nawet miasto, które chce wynajmować lokale i oddawać je w podnajem oczekującym na własne M z tzw. magistrackiej listy. Gwarantuje regularną płatność czynszu. Czy znajdzie chętnych? O ofercie magistratu słychać od kilku tygodni. Nie widać, by właściciele pchali się do ratusza drzwiami i oknami.
#nowastrona#
Na dużą pustkę napotyka popyt na mieszkania. Jest wielu chętnych na ich wynajem. Ostatnio tworzy się rynek studenckich stancji. Niestety lokali jest za mało. Dostrzega to nawet miasto, które chce wynajmować lokale i oddawać je w podnajem oczekującym na własne M z tzw. magistrackiej listy. Gwarantuje regularną płatność czynszu. Czy znajdzie chętnych? O ofercie magistratu słychać od kilku tygodni. Nie widać, by właściciele pchali się do ratusza drzwiami i oknami.
Ceny transakcyjne przy sprzedaży mieszkań w Raciborzu wahają się od 600 do 1000 zł, podczas gdy w Rybniku średnio od 900 do 1300 zł. Najdrożej jest w śródmieściu, im dalej, tym ceny w Raciborzu spadają. W porównano do innych miast nie jest więc drogo. Mieszkań niestety brakuje. Bogaci mogą kupić lokale przy ul. Bukowej-Warszawskiej-Lipowej. Tu zdaniem Ziajki taniej, jak za 2 tys. zł nabyć się już nie da. Zresztą najbardziej zamożni raciborzanie chętnie kupują nieruchomości w Krakowie, Warszawie czy Wrocławiu, mimo że krakowska kawalerka warta jest tyle, co dom w Raciborzu. Wynika to z faktu, że w dużych miastach widzą przyszłość dla swoich dzieci. Chcą już teraz zapewnić im tam godziwy byt, wierząc, że po studiach znajdą również dobrze płatną pracę.
Ogromna jest podaż lokali użytkowych – mówi Antoni Tomczak z Managera. Można wybierać w pomieszczeniach biurowych i magazynowych. Te ostatnie są niezwykle tanie, już od 5 zł za metr kw. Taka przewaga podaży nad popytem jest dowodem, że klimat do inwestowania w Raciborzu nie jest niestety najlepszy.
G. Wawoczny