Okno na śmieci
Muszę się denerwować za każdym razem, gdy wyjrzę przez okno! - skarży się Jan Pałczyński, mieszkający przy ul. Opawskiej. Powodem tego są śmieci, zbierające się na sklepowym dachu przylegającym do jego bloku, widoczne z okien naszego czytelnika. Mężczyzna twierdzi, że nikt ich nie chce posprzątać, a gdy chciał to zrobić sam został postraszony mandatem.
Zdechły szczur
Jan Pałczyński mieszka na trzecim piętrze w bloku administrowanym przez Przedsiębiorstwo Gospodarki Lokalami „DOM”. Poniżej jego okien znajduje się sklep. Budynek zarządzany jest z kolei przez Spółdzielnię Mieszkaniową „Nowoczesna”. Natomiast najwięcej śmieci pochodzi z wierzby stojącej na gruncie gminnym. Od kilku dni leży tu zdechły szczur - pokazuje przez okno. Skarży się też Jan Górecki mieszkający tuż nad dachem. Zdechły szczur leży kilkadziesiąt centymetrów od jego okna. Mieszkańcom przeszkadza przede wszystkim fetor, wydobywający się z gnijących liści. Nie mogę otworzyć okna, bo śmierdzi zgnilizną albo nawieje mi śmieci do mieszkania. Zaraz wlatują tłuste muchy, włazi robactwo - twierdzi Górecki. Obydwaj panowie są już na emeryturze. Denerwują się, że nie będzie im dane przeżyć jej w spokoju.
Wichura
Problem pojawił się po ubiegłorocznej wichurze, kiedy to na dach nawiało nie tylko liści, lecz także gałęzi i kartonowych opakowań. Wtedy też Jan Pałczyński postanowił zrobić z tym porządek. Zwrócił się do administratora budynku o usunięcie śmieci. Gdy tak się nie stało, poskarżył się Straży Miejskiej, udał się też do prezydenta. Jak twierdzi, nie przyniosło to żadnego skutku. Powiedziałem, że sam to w takim razie posprzątam. Wtedy Straż Miejska postraszyła mnie mandatem - mówi Pałczyński.
Nie karzemy za chodzenie po dachu, chyba, że ktoś by go zaśmiecał lub zdewastował - odpowiada na to Janusz Lipiński, zastępca komendanta Straży Miejskiej. Przyznaje, że zna tę sprawę. Mieliśmy od tego pana wiele zgłoszeń i za każdym razem przekazywaliśmy je administracji osiedla „Centrum” - dodaje Lipiński.
Gdy wyglądam przez okno Pałczyńskich, na dachu, oprócz szczura, sterty śmieci nie widzę. Bo już większość pogniło, wiatr rozwiał, deszcz spłukał. Ale póki było tu tego pełno, to nie mogłem się doprosić, by ktoś je posprzątał. Obawiamy się, że zalęgnie się tu robactwo - przekonuje Pałczyński. Brak efektów interwencji jeszcze bardziej zdeterminował obu mieszkańców. To straszne, że zwykły człowiek nie może załatwić nawet najprostszej rzeczy. Dlaczego musimy za oknem mieć śmietnik? Chcielibyśmy mieć czysto i to nie tylko w tych miejscach, które widać z ulicy - denerwują się obydwaj.
Dach to nie taras
Te śmieci pochodzą od mieszkańców bloku. Dlaczego to my mamy je sprzątać i kosztem za to obciążać naszych mieszkańców? - odpowiada Chrystian Muszyński, kierownik administracji osiedla „Centrum” SM „Nowoczesna”. Jak tylko dowiedziałem się o szczurze, zaraz wysłałem tam ekipę deratyzacyjną, której trzeba zapłacić za usługę - dodaje kierownik.
#nowastrona#
Dzień przed naszym spotkaniem wysłał tam też ekipę, która miała zbadać sytuację. Pracownicy zebrali z dachu dwa średniej wielkości tekturowe pudełka. Kierownik Muszyński pokazuje mi ich zawartość. W jednym liście, w drugim gruz, deski, stara skarpetka, potłuczona szyba, klamerka do bielizny. O śmieci za oknem lokatorzy powinni mieć pretensje do samych siebie. Nasi pracownicy na własne oczy widzieli, jak jedna z mieszkanek paliła papierosa i peta rzuciła na dach. Poza tym dach to nie taras, nie można po nim codziennie chodzić i zamiatać liści. Jego pokrycie nie jest przede wszystkim do tego przystosowane - dowodzi kierownik. Zapewnia, że dach jest sprzątany dwa razy w roku przy okazji corocznych przeglądów. Zastanawia się, czy kosztami tego oraz ewentualnych szkód, wyrządzonych przez spadające na dach przedmioty, nie obciążyć PGL „DOM”.
Czyj budynek tego śmieci
Czyj budynek tego śmieci
Takie podejście do sprawy budzi spore zdziwienie Mirosława Dziedzica, prezesa PGL „DOM”. Lokatorzy przyszli do nas ze skargą na zalegające śmieci. My z kolei zwróciliśmy się do administracji osiedla „Centrum” o ich posprzątanie. Jest to dla mieszkańców naszego bloku uciążliwe i nieprzyjemne. Liczyliśmy na to, że odbędzie się to w ramach dobrosąsiedzkiej współpracy. Wymagało to jedynie odrobinę dobrej woli - przekonuje prezes Dziedzic. Twierdzi, że winą za to nie można obarczać lokatorów. Wskazuje, że równie dobrze śmieci mogą wrzucać klienci czynnego do północy sklepu. Najważniejsze, że śmieci są na ich dachu i to do obowiązków właściciela czy też zarządcy obiektu należy zadbanie o porządek na swoim terenie - dodaje Mirosław Dziedzic.
Burza nad dachem
Lokatorzy są zbulwersowani stanowiskiem „Centrum”. Mieli nadzieję, że troska o zachowanie czystości spotka się ze zrozumieniem administratora sąsiedniego budynku. Wydaje się jednak, że burza o usunięcie pozostałości po jesiennej wichurze dopiero się rozpęta. Tylko nie wiadomo, kto po niej posprząta.
(A. Dik)