Z granicy
Funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu ujawnili kolejne przypadki prób nielegalnego przekroczenia granicy na podstawie fałszywych paszportów, tym razem - co stanowi rzadkość - izraelskich. W przejściu w Zebrzydowicach, w pociągu relacji Warszawa-Praga, kontrolowano dwóch obywateli Izraela. Na pierwszy rzut oka przedstawione dokumenty nie budziły większych podejrzeń. Kiedy jednak funkcjonariusze zaczęli rozmawiać z podróżnymi, okazało się, że posługują się swobodnie językiem rosyjskim i nerwowo reagują na pytania. Bardziej szczegółowa kontrola dokumentów pozwoliła ujawnić, że są one sfałszowane. Zawierają wymienione fotografie oraz umieszczono w nich fałszywe stemple kontroli granicznej. Okazało się, że podróżni to 30-letnia kobieta i 25-letni mężczyzna, oboje obywatele Ukrainy. Chcieli się dostać na zachód Europy, on do Hiszpanii, ona do Portugalii. Twierdzili, że paszporty zakupili na Ukrainie płacąc za nie po 700 euro. Do Polski wjechali legalnie mając swoje paszporty i polską wizę.
Pogranicznicy z Raciborza wspólnie z celnikami przeprowadzili kontrolę pobytu cudzoziemców w Opolu. Sprawdzono jedną z restauracji, gdzie ujawniono dwoje Wietnamczyków – mężczyznę i kobietę, którzy pracowali tam bez wymaganych zezwoleń. Wietnamczyk nie posiadał żadnych dokumentów potwierdzających jego tożsamość. Kobieta, 41-letnia Wietnamka, do Polski wjechała legalnie, posiadała polską wizę jednak podjęła się pracy nie mając do tego odpowiednich zezwoleń. Miała pod swoją opieką ośmioletnie dziecko. Została zobowiązana do dobrowolnego opuszczenia Polski. Mężczyzna pozostaje w dyspozycji Straży Granicznej. Trwają czynności, które pozwolą ustalić i potwierdzić jego tożsamość. Skontrolowano także targowisko w Opolu, gdzie zatrzymano 38-letniego obywatela Ukrainy, który przedłużył sobie nielegalnie pobyt, nie posiadał środków na utrzymanie w Polsce. Przyznał, że w naszym kraju utrzymuje się z okresowej pracy zarobkowej, nie miał jednak na to żadnych zezwoleń. Został zobowiązany do dobrowolnego wyjazdu z Polski.
W Lesznej Górnej pogranicznicy zatrzymali poszukiwaną przez organy ścigania osobę. Na przejście graniczne podjechała taksówka. Wysiadł z niej mężczyzna i podszedł do kontroli granicznej. Deklarował turystyczny wyjazd Czech. Kiedy podczas kontroli funkcjonariusz zaczął przeglądać jego paszport, mężczyzna zaczął nerwowo się zachowywać. W pewnym momencie odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać w głąb kraju. Zaskoczeni taką postawą pogranicznicy natychmiast ruszyli za nim w pościg. Po ok. 100 metrach zatrzymali uciekającego. Okazało się, że powodem takiego zachowania była jego kryminalna przeszłość. Po sprawdzeniu dokładnie dokumentów wyszło na jaw, że 34-letni mieszkaniec Warszawy ma zakaz opuszczania Polski a dodatkowo jest poszukiwany listem gończym przez prokuraturę. Prawdopodobnie ma na swym koncie związek z kradzieżami pojazdów. W Polsce bawił się w jednym z hoteli na Podbeskidziu. Do Czech prawdopodobnie udawał się w celu zażycia kolejnych rozrywek. Został przekazany Policji i stanie przed wymiarem sprawiedliwości.
13 lipca wieczorem, na przejście graniczne w Cieszynie-Boruszowicach wjechał samochód osobowy, a w nim czworo osób. Pasażerowie, mężczyzna i trzy kobiety, posługiwali się polskimi paszportami. W trakcie kontroli granicznej funkcjonariusze wnikliwie przyglądali się dokumentom. Fotografie w dwóch paszportach kobiet wzbudziły podejrzenia. Zaczęła się szczegółowa kontrola. W jej trakcie ustalono, że jedna z kobiet i mężczyzna, mieszkańcy Śląska, przed przejściem granicznym zabrali na „stopa” dwie nieznane im kobiety. Twierdziły, że jadą turystycznie do Czech i proszą o podwiezienie, gdyż w przejściu tym nie można przekraczać granicy pieszo. Młodzi mieszkańcy Śląska uwierzyli kobietom. Gdy zaczęły się wyjaśnienia dotyczące autentyczności dokumentów zaskoczeni byli, że kobiety mówiące ze wschodnim akcentem posługują się polskimi paszportami. Odcięli się od znajomości z nimi. Okazało się, że są to obywatelki Ukrainy w wieku 60 i 48 lat. Do Polski wjechały legalnie, ale planowały wyjazd do pracy we Włoszech. Nie mając wiz do innych państw UE, na bazarze w Krakowie kupiły paszporty za 300 euro każdy, wsiadły w pociąg i przyjechały w okolice przejścia w Cieszynie. Tu „złapały okazję” do Czech. Wybrały polskich podróżnych, chcąc w ten sposób uwiarygodnić swoje obywatelstwo oraz zmylić pograniczników. Teraz wrócą na Ukrainę a do Polski nie będą mogły wjechać co najmniej przez najbliższy rok.