Wyścig do integracji
Radość, nutka euforii i ogromne oczekiwania towarzyszące przystąpieniu Polski do UE w 2004 zwiastowały nadzieję ogromnej rzeszy Polaków na lepsze czasy...
Jednak czy w naszym najbliższym otoczeniu coś naprawdę się zmieniło? Czy był to rzeczywiście rok miodowy a może z miodu został już tylko kit, który nikomu nie smakuje? Czy pozytywne referendum było aktem bezwarunkowego TAK dla Unii Europejskiej czy tylko aktem desperacji – no bo jak nie Unia to co? Nie porywając się na szumne ideały, głoszone przez polityków, porównujących wstąpienie Polski do UE z jej chrztem, czy innymi epokowymi wydarzeniami, trzeba stwierdzić, iż naprawdę wiele dobrego wydarzyło się w naszym najbliższym otoczeniu w miodowym roku 2004. Rozpoczął się wyścig do integracji... Czy znacie taką szkołę w Raciborzu, która nie zabiegałaby o wymiany uczniowskie czy o kształcenie języków obcych w swoich placówkach? Wszędzie pełno symboli europejskich, flag członkowskich państw, ulotek. Ogólnie wiemy teraz dużo więcej na temat Europy, nasze kontakty są o wiele bliższe. Jest to niewątpliwy plus i pozytywne wydarzenie towarzyszące integracji.
Podczas rozmowy z jednym z przedsiębiorców naszego miasta, zapytałam pana Józefa:
- Czy mógłby mi pan powiedzieć co zmieniło się w pana firmie na lepsze po wstąpieniu do UE?
Odpowiedział, po długiej chwili namysłu:
- Na pewno zmieniły się wymagania jakościowe, wszyscy zabiegają o certyfikat ISO, każdy zwraca większą uwagę na bezpieczeństwo i jakość, ale ogólnie to chyba nic tak istotnego u mnie, ale wielu moich znajomych korzysta z funduszy dla małych i średnich przedsiębiorstw, jednak nikt nigdy nie da Ci nic za darmo, musisz mieć trochę swojego kapitału, żeby dostać dofinansowanie... a skąd brać ten kapitał początkowy, gdy kredyty bankowe są niekorzystne a odbiorcy za towary płacą z ogromnym opóźnieniem?
No i jak podsumować taką wypowiedź?
O wiele więcej optymizmu wlał w moje serce pracownik urzędu miasta, który powiedział mi, że za pieniądze z UE realizowanych jest wiele projektów podejmowanych przez władzę miasta, takich których nie widać gołym okiem, ale przydają się każdemu.
Chyba jednak coś dobrego zaczyna się dziać! Może niefortunne jest nazywanie roku 2004 miodowym, ale na pewno kolejne lata pokażą te pozytywy, na które czekamy. Nic co dobre nie powstaje od razu. Jak sadzi się drzewko to na jego owoce trzeba czasem poczekać kilka lat, myślę że podobnie jest z naszym wstąpieniem do UE. Czyli według polskiego przysłowia : pożyjemy zobaczymy – oby było co oglądać...
Katarzyna Procajłokl. III (na zdjęciu)
G 3 w Raciborzu
opiekun: Sylwia Labocha