Modlitwa na koniu
„Kiedyś sto koni zjeżdżało się, by zobaczyć jeden samochód. Teraz sto samochodów zjeżdża się by zobaczyć jednego konia” - dało się usłyszeć wśród uczestników Wielkanocnej Procesji Konnej, która tradycyjnie odbyła się w Pietrowicach Wielkich w lany poniedziałek.
Stwierdzenie to nie do końca okazało się prawdziwe, ponieważ tego dnia ulicami i polami miejscowości przejechały 142 konie, a i samochodów z tego powodu pojawiło się tu znacznie więcej. Na trasie przejazdu procesji ustawiły się tłumy widzów, podziwiających wspaniałe rumaki oraz dosiadających je jeźdźców. Tuż za nimi jechały bryczki z przedstawicielami władz gminy, powiatu, zaproszonymi gośćmi, wśród których był m.in. wicewojewoda śląski Andrzej Waliszewski.
Procesja tradycyjnie wyruszyła spod miejscowego kościoła parafialnego do pątniczego kościółka Św. Krzyża. Tam odbyło się nabożeństwo błagalne o urodzaj. Następnie uroczysty orszak objechał okoliczne pola. Przewodzili mu dwaj najstarsi jeźdźcy, Adolf Herud i Reinhald Wieder, wiozący figurę Chrystusa Zmartwychwstałego i opasany stułą krzyż. W zeszłym roku powrócono do zwyczaju „śpiewania” w tym czasie przez jednego z mężczyzn różańca, odmawianego tradycyjnie w języku morawskim. Poprzednio, jak i obecnie czynił to Adolf Herud, który w procesji uczestniczył już 50 razy. Po raz dziesiąty jedzie na czele procesji. Kiedyś się ścigałem, teraz jadę z figurą. Jest to dla mnie satysfakcja i zaszczyt. Miejmy nadzieję, że ta tradycja przetrwa - przyznał mężczyzna. Konie w Pietrowicach Wielkich posiada już tylko kilku gospodarzy. W orszaku, również konno jechali też księża, m.in. tamtejszy proboszcz Damian Rangosz, który święcił pola. [o historii i znaczeniu tego obrzędu pisaliśmy w poprzednim numerze NR - przyp. red.]
W tym roku po raz pierwszy od 30 lat trasa procesji wiodła dłuższą, dawniej wytyczoną drogą. Na ostatnim kilometrze jeźdźcy pognali swe konie w wyścigu. Dawniej na tym się wszystko kończyło. Jednak od dwóch lat, staraniem Urzędu Gminy, na pobliskim stadionie organizowany jest wielkanocny festyn. Widzowie mogli podziwiać tu popisy zawodników z najlepszego w rankingach Polskiego Związku Jeździeckiego klubu Lewada, pokazy kaskaderki konnej, czy emocjonować się turniejem w skokach przez przeszkody. Imprezę prowadził Leonarda Malcharczyk, radny powiatowy który również jechał konno.
Organizatorami procesji byli ks. proboszcz Damian Rangosz oraz wójt gminy Andrzej Wawrzynek. Przygotowania zaczęliśmy już w styczniu. Mieliśmy listę hodowców i jeździliśmy do nich z zaproszeniami. Ludzie przyjeżdżają tu specjalnie nawet z Niemiec i chcieliśmy, żeby mieli co oglądać - powiedział nam Andrzej Wawrzynek. Przybyli jeźdźcy dołożyli do tego wszelkich starań. Większość koni miało misternie zaplecione grzywy i ogony. Amazonki Ewa Bożek i Marietta Nikiel z Pszowa same przebrały się w barokowe stroje, wzbudzając zainteresowanie wśród widzów. Dla Patrycji Rypały z Witosławic koło Kędzierzyna Koźla, pietrowicka procesja była pierwszą, w której brała udział. Choć ma dopiero 11 lat, konno jeździ od szóstego roku życia.
Wśród uczestników był też Tomas z Niemiec, fotografik i podróżnik. To już jego czwarta procesja w Pietrowicach Wielkich. Dowiedział się o niej w Warszawie od znajomego.
(Adk)