Jesteśmy Europejczykami i mamy swoje „korzenie”
Ewa Osiecka redaktor naczelna.
Szanowni Państwo
Kiedy ktoś mówi mi, że kiedyś było lepiej – ogarniają mnie mieszane uczucia. Z pewnością, tak jak dawniej, musimy stawiać czoła problemom – zupełnie innym, nowym. Jednak dziś czuję się Europejką i jestem z tego dumna. Szczególnie, gdy zaglądam do takich gospodarstw, jak w Bieńkowicach czy Modzurowie, gdzie bezpieczeństwo jest dodatkiem do nowoczesnej hodowli, niczym nieobiegającej od tej zachodniej. A jeszcze nie tak dawno – wydawałoby się – niedoścignionej. Na polach prawie nie widać już rolników, uprawiających w pocie czoła ziemię. Zastąpił ich nowoczesny sprzęt, perfekcyjnie sprawdzający się na każdym etapie prac gospodarskich. I tak powinno być, by ten nasz codzienny chleb był naprawdę „powszedni”.
Jednocześnie jednak czuję nostalgię. Pozostały bowiem we mnie wspomnienia i żal za latem pachnącym zżętym zbożem, młockarnią, której nierównomierny odgłos budził mnie wcześnie rano, za głośnym warkotem starego traktora „nobliwie” poruszającego się po polu, zapachem pieczonych na ognisku kartofli, piejącymi kogutami, pasącymi się na łące krowami, a nawet gwarem pierzastych stadek, niemal przy każdym domu… To już nie wróci. Może jednak warto pamiętać o własnej przeszłości, tradycji, która nas ukształtowała. To do niej wracać mogą mieszkańcy opolskich wsi, chociażby dzięki lekturze, która przypomina o śląskim domu, zagrodzie, a przede wszystkich bliskich nam ludziach.