Jak głubczycki olej śródziemnomorską oliwę pokonał
Zachwycając się zdrowotnym działaniem oliwy z oliwek zapominamy o rodzimych produktach. Tymczasem dwóch lokalnych przedsiębiorców produkuje olej, który z powodzeniem może z nią konkurować. Śródziemnomorscy producenci mogą się czuć zagrożeni. Oto nadchodzi nowa era polskiego oleju rzepakowego.
Mleczarnia nieźle naoliwiona
Nasiedle to mała wioska w gminie Kietrz. Po jednej stronie ulicy czeski Pradziad, po drugiej zabudowania po przedwojennej mleczarni, która powstała w 1925 roku. Dziś budynki zajmuje olejarnia, która od 10 lat produkuje tu olej rzepakowy. Skąd wziął się pomysł na to przedsięwzięcie? – Kiedy kupiłem majątek po byłym oddziale spółdzielni mleczarskiej w Głubczycach, myślałem o przetwórstwie owocowym, bo Kombinat Rolny w Kietrzu miał duży sad w Lubotyniu. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek zacząć zrobić, sad zlikwidowali. W końcu zainspirował mnie znajomy, który zaczął koło Grudziądza produkować olej. Założyłem z kolegą Mieczysławem Bednarczykiem spółkę, kupiliśmy maszynę i zaczęliśmy produkcję – przypomina początki firmy jej założyciel Bolesław Błachowicz, który na południe Polski trafił w 1979 roku spod Poznania. Z wykształcenia jest rolnikiem, a doświadczenie zawodowe zdobywał w Kombinacie Rolnym w Kietrzu.
– U nas to jak za czasów Chrystusa, prawdziwa manufaktura – mówi pan Bolesław, wprowadzając nas do wnętrza zabytkowego budynku. Zaczynamy od magazynu paszowego, gdzie składowany jest makuch rzepakowy, którym można zastąpić w żywieniu zwierząt coraz droższą śrutę sojową. – Pasze z rzepaku zawierają dużo tłuszczu, białka i składników mineralnych. Makuch schodzi nam szybciej niż olej – tłumaczy przedsiębiorca. Rzepak technologiczny, czyli wysuszony i wyczyszczony, skupowany jest od trzech rolników: z Głubczyc, Pietrowic Wielkich i Niekazanic. Przed budynkiem oglądamy silos, który może pomieścić 100 ton ziarna. Rolnicy wyładowują je do kosza zasypowego, skąd za pomocą przenośnika kubełkowego trafia ono do hali produkcyjnej. W ciągu roku w Nasiedlu zużywa się ok 300 ton rzepaku.
W hali produkcyjnej oglądamy czeską maszynę do tłoczenia na zimno. – Jestem zadowolony ze współpracy z Czechami. Sami ją zamontowali i uruchomili i nie mamy prawie żadnych awarii, no może poza jedną, na skutek której olej wystrzelił nam prosto w sufit i teraz musimy to pomieszczenie remontować – mówi ze śmiechem pan Błachowicz. Nowoczesne urządzenie nie wymaga właściwie żadnej obsługi. Co kilka godzin trzeba jedynie czyścić filtr. Nad wszystkimi czynnościami czuwa automat, ale zawsze jedna osoba pełni dyżur na wypadek gdyby na przykład zabrakło prądu. – Olej bardzo szybko gęstnieje, dlatego maszynę w razie awarii trzeba szybko wyczyścić, bo na następny dzień nie moglibyśmy jej używać – tłumaczy pan Bolesław.
Proces tłoczenia odbywa się bez dostępu światła oraz tlenu, co zapewnia maksymalną ilość związków bioaktywnie czynnych, będących jednym z elementów zdrowej, dobrej diety. Ziarna rzepaku wytłaczane są na zimno, filtrowane za pomocą rur a uzyskany w ten sposób olej tam wpływa do zbiorników, z których ręcznie rozlewany jest do butelek. – Mamy plastikowe butelki półlitrowe, litrowe, 3-litrowe i 5-litrowe, które kupujemy w Chełmży. Te ostatnie trafiają przede wszystkim do gastronomii. Zamawiamy też włoskie butelki szklane typu marasca, ale takie opakowanie znacznie podraża produkt – wyjaśnia przedsiębiorca.
Cudze chwalicie swego nie znacie
Dzisiejszy rzepak to już nie ten sam, który hodowano kiedyś. Od początku lat 90. w Polsce uprawiane są wyłącznie odmiany rzepaku podwójnie ulepszone, tzw. „00”, które nie mogą zawierać kwasu erukowego w oleju z nasion. Odmiany uprawiane dawniej miały go tak dużo, że olej rzepakowy cieszył się złą renomą szczególnie u żywieniowców, którzy zwracali uwagę na jego wpływ na otłuszczanie mięśnia sercowego. Dzięki nowym odmianom rzepaku przemysł zyskał surowiec, z którego może produkować najzdrowszy tłuszcz na świecie. – Takim podstawowym badaniem, które przeprowadza sanepid, jest właśnie badanie na zawartość kwasu erukowego i metali ciężkich – tłumaczy przedsiębiorca.
Pan Bolesław jest dumny z tego, że firmie udało się wpisać głubczycki olej rzepakowy na ministerialną listę produktów tradycyjnych. – Ten olej jest bardzo uniwersalny. Nadaje się do smażenia i do sałatek, a poza tym zawiera najwięcej kwasów omega-3 spośród olejów roślinnych. Ma też najlepszą proporcję kwasów omega-6 do omega-3, która wynosi 2:1. Z grupy olejów takich jak: lniany, oliwa z oliwek, słonecznikowy, sojowy, z pestek winogron i rzepakowy, ten ostatni charakteryzuje się zalecanym stosunkiem tych kwasów – tłumaczy właściciel firmy. Kwasy omega-3 mają działanie przeciwnowotworowe, obniżają poziom trójglicerydów we krwi a ich regularne przyjmowanie zmniejsza ryzyko wtórnych i pierwotnych zawałów serca. Firma produkuje również w niewielkich ilościach olej lniany i słonecznikowy.
Pan Bolesław ma jeszcze w firmie pierwszą butelkę oleju rzepakowego, który wyprodukowali 9 lat temu i choć zmienił on nieco zabarwienie, wciąż nadaje się do spożycia, co nasz bohater demonstruje pijąc bezpośrednio z baniaka.
– Skąd pan wie, że on jest jeszcze dobry? – Zawsze piję z gwinta i nigdy nie choruję to co ma być nie dobry? W domu pana Błachowicza używa się wyłącznie oleju rzepakowego. – Nawet do jajecznicy olej wlewam – mówi ze śmiechem i dodaje, że żona robi na jego bazie różne sosy i wzbogaca je ziołami.
Nie mamy się czego wstydzić
Na stole leżą przygotowane do naklejania na butelki etykiety. – Od lat drukuje nam je w Raciborzu pan Darek Polowy – wyjaśnia właściciel i dodaje: – Oprócz sklepu E.Leclerk w Raciborzu nie mamy podpisanych umów z żadnymi dużymi supermarketami. Towar do 100 km dostarczamy sami a powyżej przez kuriera. Oleje wozimy bezpośrednio do sklepów PSS Społem w Raciborzu, Głubczycach, Wodzisławiu, Opolu, Wrocławiu i Krakowie. Można go też kupić bezpośrednio u nas – wyjaśnia przedsiębiorca. Najdalej głubczycki olej rzepakowy trafił do Szczecina i Białegostoku.
Pozyskiwaniu nowych klientów służą przede wszystkim targi. – Jeździmy do Szczecina i co roku na Targi Poznańskie. Urząd Marszałkowski w Opolu funduje nam pobyt i hotel. Nie możemy na nich narzekać – mówi pan Błachota i dodaje, że organizują też wyprawy branżowe. – Byliśmy w Belgii, Danii, Szwecji i dwa razy w Niemczech. Na Bornholmie widziałem proces tłoczenia oleju na zimno i on niczym nie różni się od naszego. Taka sama manufaktura. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić – podsumowuje. Zawsze gdy jest za granicą szuka nowych smaków i pomysłów. – Próbowałem wielu oliw z oliwek, które produkuje się z dodatkiem ziół lub papryki. Gdybym chciał robić taki smakowy olej rzepakowy musiałbym jednak zatrudnić technologa – ocenia.
Olej rzepakowy zachowuje swoje właściwości zgodnie z datą podaną na opakowaniu. – Nasz można używać 10 miesięcy, niezależnie od tego czy stoi w butelce plastikowej czy w szklanej. By nie tracić cennych substancji odżywczych, należy go trzymać w chłodnym i ciemnym miejscu – wylicza zasady przechowywania oleju jego producent.
Obok tabliczki z nazwą firmy wisi druga, z kucharską czapką, nożem i widelcem. – Należymy do Europejskiej Sieci Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego, która wspiera lokalną produkcję żywności naturalnej, zdrowej i smacznej. Jeśli traficie kiedyś na taki znaczek, będziecie mieć gwarancję jakości tego produktu – tłumaczy pan Błachowicz. A co będzie gwarancją powodzenia jego przedsięwzięcia? – Najważniejszą rzeczą jest dla mnie zmiana świadomości ludzi, którzy częściej patrzą na cenę niż na to, który olej jest najzdrowszy – podsumowuje przedsiębiorca.
Tekst Katarzyna Gruchot
zdjęcia Paweł Okulowski